Prawo i Sprawiedliwość wygrało wszystko, co było do wygrania: prezydenturę, wybory parlamentarne, samodzielne rządzenie. I choć można się spierać, ile w tym było zbiegów okoliczności i czystych przypadków, trudno się nie zgodzić, że strategia prezesa tym razem nie zawiodła.
Bardzo mu pomógł Donald Tusk, który za osobisty sukces na arenie europejskiej zapłacił dramatycznym osłabieniem swojej partii. Osierocił Platformę, zostawiając ją z kryzysem przywódczym, rozmytą tożsamością ideową oraz fatalną reputacją „republiki kolesiów" i „pożeraczy ośmiorniczek". Skorzystał na tym zresztą nie tylko prezes PiS, ale także nowe postaci/formacje na polskim rynku politycznym – Paweł Kukiz i Ryszard Petru. To właśnie do nich, prócz partii Kaczyńskiego, będzie należał przyszły rok. Od ich umiejętności, elastyczności, osobistej charyzmy będzie zależeć w znaczniejszym, niż dziś się wydaje, stopniu polska polityka.
Na razie jedynym istotnym graczem jest rządząca Zjednoczona Prawica, a właściwie jej lider, który zdążył już pokazać, że łagodny wizerunek z kampanii był jedynie maską. Wyposażony w instrumenty parlamentarne, powolny mu rząd i spolegliwego prezydenta, bez skrupułów zaczął realizować swoją polityczną wizję. Gdyby się do niej odnieść dzisiaj, trzeba by powiedzieć, że widzimy metodę i narzędzia, ale projektu, do którego realizacji mają służyć, poznać nie zdążyliśmy. To ważne, by został publicznie ujawniony, inaczej w pamięci zostaną tylko polityczne czystki i obsesyjne zawracanie reform poprzedników. Czy od tego Polska będzie lepsza? Nie wiem, a chciałbym wiedzieć.
Co przyniesie rok 2016? Naprawdę trudno zgadnąć. Dla rządu PiS może być triumfem albo porażką. Triumfem, jeśli liderzy rządzącej partii pochylą z szacunkiem głowę przed tą lepszą stroną Polski, którą budowaliśmy wszyscy przez ostatnich 25 lat, bo trzeba być człowiekiem złej woli, by jej nie widzieć. Porażką, jeśli postawią wyłącznie na rozdawnictwo pieniędzy i destrukcję. Bo Polacy zbyt sobie cenią swój kraj, jego wolnościową demokrację, tradycję i wartości, by tanio dać się kupić za inną, groźniejszą wizję państwa. W tej sprawie nie mam najmniejszych wątpliwości.
Nie mam też wątpliwości, że jest co w Polsce reformować, poprawiać i posuwać do przodu. Wciąż mam w uszach zapewnienia pani premier Beaty Szydło z exposé o rozwoju i gospodarczym ściganiu się z najzamożniejszymi krajami Europy. I wciąż wierzę, choć to wiara coraz słabsza, że taka „dobra zmiana" jest możliwa. Życzę, by rządzący poszli tą ścieżką, szukając szacunku i zaufania także tych Polaków, którzy na nich nie głosowali. Inna droga wyprowadzi na manowce.