By wesprzeć twarde stanowisko PiS w sprawie budżetowego weta całe zaplecze publicystyczne rządu od kilku tygodni ostro atakowało Unię, a także mające nią de facto rządzić Niemcy, ze szczególnym uwzględnieniem Angeli Merkel. „Propozycja Niemiec może zablokować przekazanie pieniędzy Polsce” – alarmowały niedawno „Wiadomości”. Wielu sympatyzujących z rządem komentatorów podkręcało atmosferę. Jeszcze w poniedziałek dęto w surmy suwerenności, zapewniano, że nie można pozwolić na hańbę i zwasalizowanie Polski, czego nie wybaczyłyby nam przyszłe pokolenia. Wszystko na najwyższym C, wszystko w przekonaniu, że to kolejna wojna o najwyższą stawkę.
Tym, że ta cała narracja niewiele miała wspólnego z rzeczywistością, mało kto się przejmował. Osoby znające kulisy negocjacji od dawna powtarzały, że Niemcy chcą porozumienia z Polską i Węgrami. Wbrew podsycanym germanofobicznym nastrojom nad Wisłą, nasi negocjatorzy wiedzieli, że do końca roku, czyli do momentu, gdy Niemcy przewodniczą UE, będziemy w stanie wynegocjować więcej. Po pierwsze Merkel wie, że model rozwoju niemieckiej gospodarki poprzez ekspansję w Europie Wschodniej możliwy jest tylko w ramach UE. Żadne „Unie dwóch prędkości”, żadne wysforowanie się strefy euro nie jest Niemcom na rękę, bo mają oni w tej części Europy swoje fabryki. Po drugie zaś głos Merkel jest w Europie słuchany, i znacznie większe są szanse na to, że kompromis zaproponowany przez Berlin będzie miał szanse powodzenia, aniżeli propozycja, która przyjdzie z Lizbony.
Ale nasi prorządowi wieszcze, gdy słyszą hasło „Niemcy”, w oczach stają im Krzyżacy, Wehrmacht i trupie główki na mundurach. Niemiec zawsze jest wrogiem czyhającym na naszą wolność, suwerenność i bogactwa. Gdy słyszą „Unia”, w oczach stają im mężczyźni w damskich ciuchach w dwuznacznych pozach na platformach podczas parad równości. Żadnych niuansów, żadnej dystynkcji w rozumowaniu.
Potem jednak nadchodzi wtorek. I politycznie wszystko się odwraca, przyjeżdża do Warszawy Viktor Orbán i zamiast groźby weto są nadzieje na porozumienie, odwołania do jedności UE, poszukiwanie mądrego kompromisu. Propozycja niemiecka okazuje się dla Polski i Węgier korzystna, a UE znów ma mnóstwo zalet.
Nie wszyscy jednak są gotowi na tak szybkie zwroty akcji. Politycy swą partię grali na zimno. Ale część komentatorów naprawdę starała się uwierzyć, w to co mówili. Wczorajsza mądrość dziś stała się głupotą.