W debacie na temat zakazu handlu w niedzielę przeciwnicy tego rozwiązania podnoszą rozmaite argumenty. Pojawiają się tezy o faworyzowaniu jednej grupy zawodowej, wtrącaniu się państwa w życie dorosłych obywateli. Podnosi się argumenty ekonomiczne: zamknięcie sklepów miałoby bowiem uszczuplić budżet państwa oraz spowodować wzrost bezrobocia.
Argumenty te wyglądają poważnie, ale kiedy przyjrzeć się im bliżej, okazują się bzdurne. Weźmy chociaż tezę o rzekomym uprzywilejowaniu kasjerek z hipermarketów, które być może dostaną w niedzielę wolne, kosztem innych grup zawodowych. Słyszymy, że tego dnia sporo osób musi pracować. Należą do nich m.in. pracownicy restauracji, kin, teatrów, galerii. Są wśród nich także policjanci, strażacy, pracownicy pogotowia ratunkowego, gazowego, wodociągowego, kierowcy komunikacji miejskiej i międzymiastowej, kolejarze itp.