Lista grzechów i grzeszków PiS z dnia na dzień robi się coraz dłuższa. Narastają wewnętrzne spory, które nie są rozwiązywane w zaciszu gabinetów, tylko w mediach. Ostatnie tygodnie obfitowały też w kontrowersje, jak choćby wydarzenia wokół Wacława Berczyńskiego, do niedawna szefa podkomisji smoleńskiej. Swoje zrobiło też wskrzeszenie w krajowej polityce Donalda Tuska, czy zlekceważenie blisko miliona podpisów obywateli, którzy domagają się referendum w sprawie reformy edukacji.
Nasi rozmówcy z obozu władzy zgadzają się, że sama rekonstrukcja rządu, o której dużo się mówi, nie sprawi, iż wszystkie problemy znikną, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W sobotni poranek apel na Twitterze wystosował wicepremier Jarosław Gowin: "Nie dać się przestraszyć sondażom, ograniczyć fronty i wewnętrzne spory, wyjść z nowymi inicjatywami programowymi. I zrobić to wszystko szybko".
- To, czy PO nas wyprzedza o 3 pkt., czy my ich o tyle, nie ma znaczenia. Powinniśmy mieć poparcie bliskie 50 proc., dzięki zakrojonej na tak wielką skalę polityce socjalnej. Może by tak było, gdyby nie ciągłe otwieranie nowych frontów - mówi "Rzeczpospolitej" jeden z ministrów. Dodaje, że "najgorzej byłoby wpaść teraz w panikę".
Atmosfera konfliktów zdecydowanie przybrała na sile, co potwierdzają reakcje wokół słów minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej, która publicznie oświadczyła, że nie zgadza się na "militaryzację cyberbezpieczeństwa", zdystansowała się również od polityki społecznej rządu mówiąc, iż aby rozdawać pieniądze, najpierw należy je zarobić.
Na krytykę szybko odpowiedziało grono polityków PiS. Sytuację opanować musiał Jarosław Kaczyński. - To jest minister koalicyjny i tylko w tych ramach mogę to traktować jako coś, co nie prowadzi do ostrych decyzji ze strony pani premier - mówił portalowi wPolityce.pl.