„Biskupi nareszcie odwrócili się od PiS" – takie twierdzenie daje się słyszeć w tych dniach od polityków opozycji. Na podparcie tej tezy są trzy argumenty. Oto najpierw na początku sierpnia abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski (KEP), w artykule opublikowanym przez Katolicką Agencję Informacyjną ostro skrytykował działania rządu wobec Kościoła w Polsce w czasie pandemii, stwierdzając m.in., że „Kościół został potraktowany gorzej niż przedsiębiorstwa". W dalszej części tekstu wspominał zaś, że zamknięcie Kościołów przed wiernymi było naruszeniem ich swobód obywatelskich, a także naruszeniem autonomii Kościoła. „Rządy z przeszłości nigdy nie ośmieliły się nałożyć na Kościół tak drastycznych zakazów, okazując w ten sposób znikomy respekt dla Kościoła i jego roli w życiu społecznym" – stwierdzał metropolita poznański.

Teraz przewodniczący KEP w liście skierowanym do premiera Mateusza Morawieckiego skrytykował Polski Ład. Wyraził zaniepokojenie brakiem konsultacji ze stroną kościelną proponowanych zmian podatkowych. I choć w istocie krytyka sztandarowego programu PiS odnosi się nie do zmian, które niekorzystnie odbiją się na finansach dużej części społeczeństwa, lecz skupia się na wąskiej grupie duchownych, to jednak ów list ma być drugim argumentem na podparcie tezy o odwróceniu się hierarchii od partii rządzącej.

I wreszcie argument trzeci: biskupom nie podoba się to, co PiS wyrabia na polsko-białoruskiej granicy. Zwracają uwagę na to, że troska o bezpieczeństwo Polaków nie może przysłaniać tego, że są ludzie, którzy czekają na naszą pomoc, i nie wolno jej odmawiać. Innymi słowy: biskupi wzywają rząd do tego, by uchodźców z Usnarza Górnego wpuścił w granice Rzeczypospolitej.

Właściwie można byłoby się tu zatrzymać i faktycznie uznać, że drogi biskupów i PiS się rozeszły. Sęk w tym, że ci, którzy dziś mówią o rozbracie, za moment będą wyciągać argumenty podpierające tezę, że Kościół ma z władzą układ. Z jednej bowiem strony wyraża zadowolenie z tego, że przepisy aborcyjne zostały w Polsce zaostrzone, z drugiej wielu hierarchów nie kryje się z krytyką środowisk LGBT – o ideologii gender nie wspominając. Z trzeciej zaś strony, gdy tylko w debacie publicznej pojawi się (a pojawi się na pewno) temat pedofilii wśród duchownych, można usłyszeć tezy, że problemu tego nie da się rozwiązać, dopóki u steru jest PiS, który nad Kościołem rozpościera parasol ochronny... Nie należy zapominać, że mamy sierpień. Miesiąc tradycyjnego dziękczynienia rolników za płody ziemi, czyli tzw. dożynki. Lada moment internet pełen będzie zdjęć przemawiających z ambon polityków partii rządzącej. Narracja o rozbracie hierarchii z PiS rozsypie się jak domek z kart.

Pogrywanie Kościołem, przeciąganie biskupów na swoją stronę, byle tylko dopiec politycznemu przeciwnikowi, nie jest niczym nowym. Każdy chce mieć biskupie fiolety po swojej stronie. Czasem przydałoby się, by hierarchowie wyraźnie odcinali się od takich działań polityków. Tyle że bardzo często po prostu sami politykami się stają.