Siedliskiem tego pisowskiego liberalizmu mają być władze partii, a oddolne inicjatywy partyjnych konserwatystów pod dywan zamiatają podobno najbliżsi współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego, który ma być liberałem numer jeden.
Tak przynajmniej postrzega się PiS w kręgach bliskich Instytutowi na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, który lobbuje w rządzie za przyjęciem Konwencji Praw Rodziny – opracowanym przez instytut projektem nowej międzynarodowej umowy, która w praktyce miałaby zastąpić tzw. konwencję antyprzemocową Rady Europy ratyfikowaną za rządów PO. Politykom Zjednoczonej Prawicy nie jest po drodze z postępową konwencją, która źródła przemocy w rodzinie widzi głównie w różnicach między płciami. W kampanii wyborczej obiecywali, że ją wypowiedzą, ale od 2015 r. zmienili taktykę: unikają jak ognia trudnych tematów obyczajowych. O konwencji w kręgach rządowych mówiono jak najciszej, bo wywoływała tylko niepotrzebne kontrowersje.