Nie jestem skłonny do łatwych emocji. Jednak to, co się dzieje w dniach narodowej tragedii, nie jest tylko wyrazem wielkiego smutku, żalu za najbliższą i najważniejszą osobą w państwie, która wraz z gronem wybitnych ludzi zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem. Jest to także rzadko spotykana wielka erupcja, która przedarła się przez skorupę. Usta milionów ludzi wypluły knebel i mówią jednym głosem.

– Chcemy prawdy w naszym życiu! Ludzie dość mają kłamstwa, hipokryzji, lukru, całego tego sztucznego świata nieprzystającego do rzeczywistości i stworzonego im przez wpływowe kręgi opiniotwórcze oraz ich tuby. Dość mają oceny rzeczywistości narzuconej przez media i samozwańcze autorytety. Pragną, żeby prawda była prawdą, a kłamstwo kłamstwem. Jest to głos wielomilionowy, wydobywający się z zapaści i otumanienia. 

Coś ważnego stało się w tych sądnych dniach. Ludzie sami bez niczyjej pomocy odkryli przesłanie poległego na polu w pobliżu Katynia prezydenta. Bardzo pragną, być może nie wiedzą, jak ma się to stać, ale pragną z całych sił, żeby Polska się zmieniła. Żeby stała się naszą ojczyzną na miarę XXI wieku. A nie słabym państewkiem podatnym nieustannie na przeciągi z różnych stron, tworem bez znaczenia, pamięci i historii, roztopionym w nijakości.

Bo są tacy w naszym narodzie, co psuć i niszczyć pragną nade wszystko. Nie wiem, skąd to się bierze. Z pychy, obcego nadania, zacietrzewionej nienawiści, egoizmu? Pragnienia totalnego władania nad wszystkim. Nie wiem. Ale ludzie nie chcą już ich słuchać. Odsiewają ziarno od plewy. Jasnowidząca przenikliwość objawiła się w tych dniach. Spadło bielmo. Odczytali przesłanie zmarłego w katastrofie prezydenta. Jednoczą się w Jego wizji Polski.

Nie zmarnujmy po raz kolejny życiodajnej szansy. Żeby to źródło, które wybiło, nie wyschło i wreszcie przeistoczyło się w porywisty strumień działania dla wspólnego dobra. Dla nas. Dla ojczyzny. Będzie to najlepsze pożegnanie i uczczenie pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego.