W tym kontekście wyjątkowo paradoksalna wydaje się informacja – podał ją „The Times” – że w żyłach Muammara Kaddafiego może płynąć francuska krew. Co gorsza, dyktator ma być owocem romansu, jaki wywiązał się w latach 1941 – 1942 pomiędzy Libijką z „dobrego namiotu” a stacjonującym w Afryce lotnikiem z sił zbrojnych Wolnych Francuzów de Gaulle’a.
„The Times” powołuje się na śledztwo, jakie przeprowadzili reporterzy francuskiego portalu internetowego Bakchich. Poszli oni śladami legendy, jaka od lat krążyła w niewielkiej wiosce Vezzani na wschodniej Korsyce. Według niej młody chłopak z tej miejscowości Albert Preziosi zaciągnął się do Wolnych Francuzów i wyjechał do Afryki.
Tam miał poznać libijską dziewczynę, z którą miał syna. Chłopiec urodził się dokładnie wtedy, kiedy przyszły libijski dyktator. Następnie lotnik został przerzucony do Związku Sowieckiego, gdzie walczył w słynnym francuskim szwadronie Normandia-Niemen, bijącym się po stronie Armii Czerwonej z Niemcami. W 1943 roku został zestrzelony gdzieś na froncie wschodnim.
Chociaż nie zachowały się żadne dokumenty dotyczące pochodzenia Kaddafiego, koledzy Alberta Preziosi z czasów wojny nie mają wątpliwości, że to właśnie on był ojcem dyktatora. Zwolennicy tej tezy wskazują między innymi na wielkie fizyczne podobieństwo między obydwoma mężczyznami.Kolejną poszlaką wskazującą na francusko-korsykańskie pochodzenie Kaddafiego ma być to, że w latach 70. sponsorował działające na wyspie separatystyczne organizacje terrorystyczne. Czyżby dyktator wiedział o swoim prawdziwym pochodzeniu i wspierał rodaków?
Całą sprawę może wyjaśnić tylko test DNA. Ale na to pułkownik Kaddafi nigdy się nie zgodzi.