Rz: Historycy podkreślają, że na ideę Europy składają się tradycje: grecka, rzymska, chrześcijańska i oświeceniowa. Ale czy europejscy politycy w ogóle mają ochotę czerpać z tego dziedzictwa? Korzystając z faktu, iż jest pan zarówno historykiem, jak i politykiem, chciałem zapytać: czy europejskie tradycje mają dziś dla polityka jakiekolwiek znaczenie?
W chwili obecnej proces integracji europejskiej doszedł do takiego momentu, w którym nie wystarczy odwołanie się do elementu gospodarczego. Jednolity rynek, wspólny pieniądz, zniesienie granic celnych, projekt czterech wolności zapisanych w traktacie rzymskim – to wszystko było możliwe przy odwołaniu się do wspólnoty interesów.
W chwili obecnej konstrukcja europejska przechodzi do wyzwania politycznego. Przecież Europa łączyła się nie po to, żeby mieć przestrzeń wolnego handlu, tylko po to, aby obronić się przed niebezpieczeństwami. Doświadczenia wojen europejskich miały znaczenie podstawowe. Aby Europa mogła stać się realnym bytem, musimy postawić sobie pytanie o tożsamość. Czy rzeczywiście istnieje coś takiego, co łączy kraje i narody składające się na Unię Europejską – poza interesem gospodarczym? To w sposób nieuchronny prowadzi do postawienia pytania o korzenie Europy.
Europa wytworzyła jedyną taką cywilizację, która nieustannie samą siebie podaje w wątpliwość
Ta kwestia była obecna także w bieżącej polityce, szczególnie w momencie dyskusji nad traktatem konstytucyjnym. Dosyć paradoksalnie, w pierwszym projekcie tego traktatu korzeni europejskich doszukiwano się wtedy w tradycjach: greckiej, rzymskiej i oświeceniowej, jakby nic się nie działo w okresie „tysiąclecia europejskiego”, pierwszego zjednoczenia Europy po rozpadzie Imperium Rzymskiego. Zapomniano o Europie chrześcijańskiej, która miała wspólne odwołanie nie tylko do religii, ale także do obyczaju, do wytworzonego wtedy prawa, języka, symboli. Przybysz z europejskiego kraju, który w tamtym czasie znalazł się w innym kraju europejskim, mógł czuć się tam u siebie. Proces budowania Europy politycznej każe nam, politykom, stawiać sobie pytania o tożsamość z dużą siłą.