Oficjalnie mer Moskwy Jurij Łużkow zwolnił prefekta okręgu północno-zachodniego Wiktora Kozłowa na jego własną prośbę. Ale w Moskwie, podzielonej na okręgi – każdy wielkości Warszawy – w których prefekci sprawują władzę absolutną, nikt w to nie wierzy. Nieoficjalnie stolica szepcze, a media piszą, że Łużkow dość już miał skandali związanych z osobą Kozłowa, a szalę przeważyła wiadomość, że prefekt zbudował sobie dom w miejskim parku, do tego będącym rezerwatem przyrody.
Park Dolina Rzeki Schodni w Kurkino to hektary zieleni objęte konserwatorską ochroną. Nie wolno tutaj nic budować, a ziemią może dysponować tylko mer Moskwy. Jak pisze „Kommiersant”, jesienią 2006 r. żona prefekta Kozłowa Jewgienija została – za zgodą władz okręgu (czyli męża) – właścicielką 7 tys. mkw. parku. Kolejnych 8 tys. mkw. dostała znajoma żony, następnych 3,5 tys. mkw. były wiceszef (w randze generała) wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną milicji.
Na parkowej ziemi szybko wyrosły dacze ogrodzone wysokimi płotami i strzeżone przez uzbrojonych ochroniarzy. Kiedy płoty, ochronę i domy pokazały dwa kanały rosyjskiej telewizji, sprawą zajęła się prokuratura. Akty oskarżenia są już gotowe.
Jurij Łużkow już w 2007 r. miał wiedzieć, co się dzieje w publicznym parku. Nielegalne budowy i rozdawanie w prywatne ręce ziemi w rezerwacie potwierdziła kontrola miejskich służb ochrony środowiska. Jej wyniki trafiły jednak do szuflady, a prefekta Kozłowa, który wielką dzielnicą zarządza od 1996 r., nic złego nie spotkało.
Jednak teraz sytuacja dojrzała do spektakularnych posunięć, bo zbliżają się wybory władz Moskwy. Głowa Kozłowa poleciała więc na ołtarzu rosyjskiej demokracji, która w imperium nie wyraża woli większości, ale wolę rządzących.