Ludzie kultury to nie tylko filmowcy

Jak to możliwe, żebym ja dla pani Agnieszki Holland była wrogiem, skoro myślę tak samo jak ona? Kiedy czytam jej teksty, to jakbym czytała siebie – dziwi się posłanka PO, przewodnicząca Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu w rozmowie z Kamilą Baranowską

Publikacja: 17.08.2009 19:50

Iwona Śledzińska-Katarasińska

Iwona Śledzińska-Katarasińska

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

[b]- Czy czuje się pani wykształciuchem?[/b]

- To zależy, co kto przez to rozumie. Nigdy nie miałam takich skojarzeń jak pan marszałek Dorn. Czuję się człowiekiem wykształconym.

[b]- Znana reżyser Agnieszka Holland powiedziała niedawno, że jeżeli chodzi o sprawy mediów, kultury i stosunek do artystów, ta ekipa przypomina jej Ludwika Dorna albo komunistów.[/b]

- Być może część tych środowisk oczekiwała więcej, oczekiwała czegoś, co nie do końca było zdefiniowane. I teraz czują się zawiedzeni. To samo można powiedzieć o części nauczycieli czy części lekarzy. Zawsze znajdzie się jakaś grupa ludzi niezadowolonych.

[b]- Dlaczego premier nie zechciał spotkać się z przedstawicielami twórców i wysłuchać ich zastrzeżeń co do kształtu nowej ustawy medialnej?[/b]

- Wydaje mi się, że pan premier słusznie uważał, że nie jest to sprawa, którą on osobiście musiałby się zajmować. To był projekt poselski, prace toczyły się w Sejmie i polegały na współpracy trzech klubów parlamentarnych. Poza tym nie uogólniajmy. Mamy do czynienia z grupą niezadowolonych filmowców. A twórcy czy ludzie kultury to poza filmowcami także plastycy, muzycy, literaci, poeci...

[b]- Stwierdzenie „to tylko niezadowoleni filmowcy” brzmi trochę lekceważąco.[/b]

- Nie lekceważę, chcę tylko podkreślić, że mamy do czynienia z jedną – ważną, ale niejedyną – grupą. Zarówno panią Agnieszkę Holland, jak i pana Krzysztofa Krauzego bardzo sobie cenię jako reżyserów. Ale bardzo sobie cenię także pana Kazimierza Kutza, który jest moim kolegą parlamentarnym i który ma inne zdanie na ten temat.

[b]- Twórcy, dotąd bezkrytycznie wspierający Platformę, nagle zaczynają publicznie wyrażać swoje zaniepokojenie przyszłością mediów publicznych i zdecydowanie krytykują działania Platformy w tej sprawie. Zdecydowali się nawet szukać pomocy u prezydenta, do którego, mówiąc eufemistycznie, nie pałają zbytnią sympatią. Platformie nie powinno to dać do myślenia?[/b]

- Nie wiem, jak wyglądały zabiegi o spotkanie z premierem. Pamiętam tylko, jak pani Agnieszka Holland w bezpośredniej rozmowie ze mną w studiu telewizyjnym powiedziała, że nawet ja się z nią nie chciałam spotkać. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie znam jej numeru telefonu, ale że jej jeden telefon wystarczyłby, abym pobiegła się spotkać choćby na koniec miasta. Zresztą, my znaliśmy stanowisko stowarzyszeń twórców, bo od samego początku, jeszcze podczas prac komisji, twórcy byli zdania, że nasza ustawa to „skandal, bubel i nadaje się do kosza”. Ja te opinie znam od dawna.

[b]- Ale nie wzięto ich pod uwagę podczas dalszych prac. Czy to jednak nie jest lekceważenie własnych wyborców?[/b]

- W sporze o ustawę medialną chodzi tylko i wyłącznie o utrzymanie abonamentu. Tymczasem jego zniesienie było jednym z naszych głównych założeń już podczas kampanii wyborczej. I te środowiska, które dziś mówią, że tak nas popierały i na nas głosowały, musiały o tym wiedzieć. Nie jest tak, że my nagle ten pomysł spod stołu wyciągnęliśmy. Okazuje się jednak, że pewne środowiska zamierzają bronić abonamentu jak niepodległości.

[b]- Chyba nie tyle abonamentu, ile po prostu zapewnienia mediom publicznym stałej minimalnej kwoty finansowania.[/b]

- Jednak abonamentu. To się wydaje dla przeciwników ustawy najpewniejszym źródłem finansowania. A dla nas jest to kolejna danina, w dodatku trudna do wyegzekwowania. To instrument nieprzystający do dzisiejszego rynku medialnego. Rodem z XX, a nie z XXI wieku. Myślę, że owo totalne nieporozumienie polega na tym, że część środowisk twórczych nie chce nas wysłuchać i przyjąć naszego rozwiązania. Ma taki opór, jak ja mam na przykład przed skokiem do wody. Nie skoczyłam i nie skoczę.

[b]- Czyli jest to irracjonalne?[/b]

- Nie wiem. Twórcy, którzy poprosili prezydenta o weto, od początku byli przeciwni tej ustawie. Oni jej po prostu nie lubią. Koniec, kropka. Twórcy z natury są egocentrykami. Nie lubili, nie lubią i raczej nie polubią. Psychologicznie jest to pewnie jakoś wytłumaczalne. Może chodzi o przyzwyczajenie?

[b]- Niechęć do tej ustawy można by tłumaczyć psychologią, gdyby to była ustawa przygotowana np. przez PiS.[/b]

- Ja też jestem zdziwiona tą gwałtowną reakcją filmowców. Z jednej strony te same środowiska wychwalają pod niebiosa ministra Bogdana Zdrojewskiego, a z drugiej wieszają na nas psy za ustawę. Dlatego chcę podkreślić, że Platforma prowadzi jedną politykę kulturalną. Wychodzimy do ludzi kultury z inicjatywami, którymi nikt wcześniej się nie zajmował. W ciągu ostatnich kilku lat podwoiły się nakłady na kulturę. Lada moment odbędzie się Kongres Kultury. A część twórców mówi: oszukali nas, zawiodła nas Platforma. Czym zawiodła? Bo ja tego nie rozumiem.

[b]- Zamachem na media publiczne, ponieważ bez zapewnienia im godnego finansowania z budżetu te media chylić się będą ku upadkowi. A do tego za sprawą tej ustawy media będą zależne od aktualnej większości parlamentarnej.[/b]

- Zamach na media publiczne odbył się w grudniu 2005 roku. Zamach na media publiczne był, kiedy mediami publicznymi zawiadywał pan Robert Kwiatkowski. To były zamachy na media. Nie można nazwać zamachem na media systemu, w którym środowiska twórcze zaczynają mieć wpływ na skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W którym po raz pierwszy jasno są zdefiniowane zadania publiczne. W którym został wprowadzony mechanizm rozliczania tych zadań poprzez licencje programowe. To jest zamach na media?

[b]- Gdyby mogła pani za pomocą czarodziejskiej różdżki zlikwidować obecne media publiczne i móc je zbudować od zera, to od czego należałoby zacząć?[/b]

- To byłoby bardzo dobre rozwiązanie. Podejrzewam tylko, że podniósłby się wielki krzyk w obronie dotychczasowego kształtu tych mediów. Bo niby wszyscy narzekają, ale wielu osobom czy środowiskom obecny układ jest na rękę. Idealne media publiczne to takie, które po pierwsze stawiają na jakość i standardy. Z definicji to muszą być media dla każdego. W odróżnieniu od nadawcy komercyjnego, któremu zależy wyłącznie na oglądalności, bo tylko ona generuje przychód z reklam, nadawca publiczny powinien dbać o programy dokumentalne, o reportaże, o programy dla dzieci, o wysoką kulturę, o regionalizm.

[b]- Z czego ten nadawca publiczny miałby być finansowany?[/b]

- Może w dalszym ciągu uczestniczyć w rynku reklamowym. A w takiej czy innej postaci może mieć zagwarantowaną część pieniędzy publicznych po to, by były pewne nisze, gdzie tej reklamy nie ma. Wyobrażałabym to sobie w ten sposób, że jeden program konkuruje na rynku z nadawcami komercyjnymi, zarabiając na siebie, i drugi program, w którym nie ma reklam, który jest skierowany do bardziej wymagającego widza, który byłby częściowo finansowany z reklam z tego pierwszego programu i z funduszu zadań publicznych. Do tego oczywiście potrzebny byłby kanał publicystyczno-informacyjny, kulturalny i sportowy. Plus samodzielne programy regionalne. Tak jak jest w Niemczech czy we Francji, gdzie tego typu modele funkcjonują.

[b]- Wróćmy do naszej rzeczywistości. Ma pani świadomość, że zniesienie abonamentu najbardziej uderza w radio publiczne. Mieliśmy już protest w obronie radiowej Dwójki, w który włączyli się ludzie tacy jak Krzysztof Penderecki, Wojciech Kilar.[/b]

- To prawda. W telewizji abonament stanowi 20 proc. rocznego dochodu, a w radiu 70 proc. Ale co do Dwójki, to problemem publicznego radia nie jest w ogóle brak pieniędzy, ale to, jak się pieniędzmi w radiu gospodaruje i dlaczego cierpi na tym Dwójka. Protesty są wyrazem zaniepokojenia i trudno się dziwić, że środowiska twórcze reagują. To nie jest tak, że my tego nie widzimy. Podczas debaty nad nowelizacją budżetu sam premier i minister kultury złożyli deklarację, że postarają się Dwójkę i kanał TVP Kultura wspomóc finansowo.

[b]- Ale będzie to pomoc doraźna. Ci, którzy apelowali w obronie radiowej Dwójki, apelowali w obronie zapewnienia mediom publicznym godziwego finansowania. Dlaczego zniknął z ustawy zapis o minimalnej kwocie przeznaczanej z budżetu na media publiczne?[/b]

- Dlatego, że minister finansów oznajmił, że on takich pieniędzy w roku 2010 (prawie miliarda złotych) dla mediów publicznych nie jest w stanie wygospodarować. Tylko dlatego.

[b]— A może taka sytuacja jest Platformie na rękę? Po pierwsze całą winę za złą kondycję mediów można będzie zrzucić na opozycję, która nie pozwoliła na ich reformę. Po drugie nie trzeba szukać ekstrapieniędzy w budżecie, a po trzecie media publiczne i tak nie są jakieś mocno antyrządowe, więc nie ma co narzekać.[/b]

— Jest mnóstwo teorii. Platforma rzeczywiście na tle innych partii przywiązuje chyba najmniejszą wagę do „posiadania” mediów. Nas stać na większy dystans i pewnego rodzaju zdrową obojętność. Nie uważamy mediów publicznych za pępek świata i może stąd ten brak emocji z naszej strony.

[b]— Nie wynika to przypadkiem z tego, że Platforma jako jedyna partia cieszy się ogromną sympatią mediów komercyjnych i nie potrzebuje mediów publicznych, tak jak potrzebowało ich PiS czy SLD?[/b]

— Media publiczne powinny mieć całą paletę poglądów, postaci, gatunków. Błąd PiS i SLD polegał na tym, że potraktowały je właśnie jako przeciwwagę dla takiej czy innej stacji komercyjnej. Rynek medialny powinien być spluralizowany wewnętrznie i samoistnie, a nie przez polityków takiej czy innej partii.

[b]— Błędem, przez który PiS przegrało wybory, było także skłócenie się ze środowiskiem szeroko pojętej inteligencji. Czy dzisiejszy spór na linii PO – twórcy nie powinien dać Platformie do myślenia, że sympatia elit nie jest dana raz na zawsze?[/b]

— Różnica między konfliktem PiS z inteligencją a naszym konfliktem z twórcami polega na tym, że tam mieliśmy spór ideowy i mentalny. Ideowo i mentalnie PiS jest odległy od środowisk, dla których wolność jest podstawową wartością. Ja nie widzę sporu mentalnego pomiędzy PO a tymi środowiskami. Być może zwyczajnie nie umiemy znaleźć wspólnego języka. Kiedy czytam to, co pisze o mediach publicznych pani Agnieszka Holland, to jakbym czytała siebie.

[b]— Więc gdzie leży problem?[/b]

— Nie wiem. Mnie samą to zadziwia – jak to możliwe, żebym ja dla pani Holland była wrogiem, skoro myślę tak samo jak ona? Może po prostu źle artykułuję swoją wizję. Przyznam szczerze, że byłam przekonana, że nasz projekt wzbudzi aplauz środowisk twórczych dzięki ciągłemu podkreślaniu ich roli, rangi i znaczenia. Okazało się jednak, że zamiast aplauzu jest obawa i niechęć. Załamał nam się język komunikacji. To smutne, ale będziemy nad tym pracować.

[b]— Wierzy pani, że po wakacjach uda się odrzucić weto?[/b]

— Pod projektem ustawy podpisały się trzy kluby. Jeśli się cokolwiek w stosunku do projektu zmieniło, to tylko to, czego sobie te kluby życzyły – głównie SLD. Wydaje mi się, że jak się ktoś podpisuje pod projektem ustawy, to potem tej ustawy broni. W projekcie nie było mowy o żadnej kwocie minimalnej, tylko było tak, jak jest teraz. Ustawa po prostu wróciła do swojej fazy wyjściowej.

[b]— Co się stanie z mediami publicznymi, jeśli weto zostanie podtrzymane?[/b]

— Będzie obowiązywała obecna ustawa. Doraźnie, jak sądzę, zostanie poprawiona kondycja II Programu PR i kanału TVP Kultura. Podtrzymanie weta poza tym potwierdzi teorię o sojuszu PiS i SLD, na mocy którego partie te podzieliły między siebie media publiczne. I przez trzy lata ten sojusz będzie rządził mediami publicznymi.

[b] — Do trzech razy sztuka. Platforma nie podejmie jeszcze jednej próby napisania ustawy medialnej?[/b]

— Nie wiem. Strasznie dużo się w kulturze dzieje. Uważam, że nastąpił niezdrowy przechył pracy komisji w stronę tylko mediów. A jest mnóstwo innych problemów. Nie możemy się zajmować w kółko tylko mediami.

[i] Iwona Śledzińska-Katarasińska jest przewodniczącą Komisji Kultury i Środków Przekazu. Nadzorowała prace nad nową ustawą medialną. Od 1991 r. sprawuje mandat posła na Sejm. Należała do Unii Demokratycznej i Unii Wolności, od 2001 działa w Platformie Obywatelskiej[/i]

[b]- Czy czuje się pani wykształciuchem?[/b]

- To zależy, co kto przez to rozumie. Nigdy nie miałam takich skojarzeń jak pan marszałek Dorn. Czuję się człowiekiem wykształconym.

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości