Warto posłuchać biskupów

Sposób umieszczenia tablicy smoleńskiej na ścianie Pałacu Prezydenckiego nie pozostawia złudzeń, że intencje podejmujących tę decyzję osób nie były prostolinijne. Mimo to krzyż powinien jak najszybciej zostać z warszawskiego Krakowskiego Przedmieścia przeniesiony.

Aktualizacja: 12.08.2010 21:20 Publikacja: 12.08.2010 21:09

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Przypomnijmy – cały konflikt zaczął się od wywiadu prezydenta elekta w "Gazecie Wyborczej", w którym obecność krzyża przed pałacem wywindowana została do roli głównego problemu kraju. Tak, jakby platformerscy stratedzy przejęli się dobrym wynikiem Grzegorza Napieralskiego w wyborach i postanowili przechwycić z żagli SLD trochę antyklerykalnego wiatru. A przy okazji obsadzić PiS w roli ugrupowania religianckich oszołomów – partia Jarosława Kaczyńskiego zresztą tę rolę skwapliwie zaakceptowała.

Wczorajsze wydarzenia są konsekwencją tego, co działo się wcześniej. Tablicę wmurowano z zaskoczenia, bez zawiadomienia choćby rodzin ofiar, za to wbrew wcześniejszym zapowiedziom, iż nastąpi to dopiero za dwa tygodnie. Nieprzypadkowo także chyba zrobiono to w dniu nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu poświęconego powodzi, co pewnie miało "przykryć" medialnie wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu.

Przy tym wszystkim strona rządząca odmawia nadal dyskusji nad budową – nie tylko pod pałacem, ale i w jakimkolwiek miejscu, poza cmentarzem – pomnika ofiar 10 kwietnia. To też jasno pokazuje jej intencje.

Nie oznacza to jednak, że krzyż powinien nadal stać przed pałacem. Trzeba go przenieść nie tylko dlatego, że wzywają do tego w rozumnym oświadczeniu biskupi przestrzegający polityków – i rządowych, i opozycyjnych – przed graniem tym symbolem. I nie tylko dlatego, że co noc dochodzi tam do prób sprofanowania tego symbolu.

Także dlatego, że każdy dzień trwania konfliktu odwraca uwagę opinii od spraw najistotniejszych, często związanych z wątpliwą efektywnością rządu. A także dlatego, że – jak wykazała poniedziałkowa demonstracja przeciwników krzyża – w naszym kraju istnieje potencjał radykalnego laicyzmu. I każdy dzień przepychanek na Krakowskim mu sprzyja.

Taki rozwój sytuacji nie jest korzystny niemal dla nikogo. Także dla Platformy. Określając się wobec owego radykalnego laicyzmu, musiałaby przecież zrezygnować z któregoś ze swoich światopoglądowych skrzydeł. A to mogłoby zagrozić jej pozycji jako "ogólnonarodowej partii zdrowego rozsądku".

Biskupi wezwali wszystkie strony do dialogu. Jestem bardzo daleki od klerykalizmu. Ale uważam, że w tym wypadku rzeczywiście należy posłuchać biskupów.

Przypomnijmy – cały konflikt zaczął się od wywiadu prezydenta elekta w "Gazecie Wyborczej", w którym obecność krzyża przed pałacem wywindowana została do roli głównego problemu kraju. Tak, jakby platformerscy stratedzy przejęli się dobrym wynikiem Grzegorza Napieralskiego w wyborach i postanowili przechwycić z żagli SLD trochę antyklerykalnego wiatru. A przy okazji obsadzić PiS w roli ugrupowania religianckich oszołomów – partia Jarosława Kaczyńskiego zresztą tę rolę skwapliwie zaakceptowała.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO