U naszego boku bili się Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, Kozacy, Finowie, mieszkańcy państw bałtyckich, a nawet Niemcy. Wszyscy oni wierzyli, że walcząc w obronie Polski, walczą także o wolność własnych ojczyzn okupowanych bądź też zagrożonych przez bolszewizm.
Epopeja tych bojowników idei antykomunistycznej jest w Polsce mało znana. Na wojnę 1920 roku patrzy się na ogół z czysto narodowej perspektywy. Jako na starcie narodu polskiego z odwiecznym wrogiem Rosją, która tylko „dla niepoznaki” przyjęła czerwoną ideologię. Być może do zweryfikowania tego poglądu przyczynią się wydane właśnie w Polsce wspomnienia Kaarla Kurki.
Ten fiński żołnierz zanim przybył do nas, miał już spore doświadczenie w walce z czerwonymi. Bił ich w Finlandii, potem przed bolszewickim zagrożeniem ratował Estonię i Łotwę. W Polsce dostał przydział do armii słynnego gen. Stanisława Bułaka-Bałachowicza. Składała się ona z żołnierzy tuzina narodowości, których brawura i dzikość w boju wzbudzały paniczny strach bolszewików.
Wspomnienia Kurki roją się od bitew, walk wręcz i strzelanin: „Ciężkie szable strącają głowy jednym cięciem. [Czerwoni] Łotysze chcą uciekać do pobliskiego lasu, ale nie mają już czasu i szable kawalerzystów roznoszą cały oddział. Ranne konie drepczą w miejscu, krew leje się strumieniami i ponad wszystkim unosi się pieśń kawalerzystów: »Bułak-Bałachowicz, nasz atamanie, powiedz tylko słowo, a pójdziemy za tobą w ogień!«”.
Niestety, książka kończy się gorzko. Polska zawiera porozumienie z bolszewikami i rozejm. Nasi wschodni sojusznicy zostają na lodzie. Mimo to sami kontynuują walkę przeciwko Armii Czerwonej, co oczywiście kończy się masakrą. Obcokrajowcy, którzy przelewali krew za Polskę, czują się zdradzeni.