Premier marszczy brwi

Donald Tusk marszczy się przeważnie na to, za co sam odpowiada, ale ten sposób wytwarza swoistą więź emocjonalną z elektoratem. „Wkurzacie się? No, ja też, i to nawet bardziej!”

Publikacja: 27.06.2011 10:34

Premier marszczy brwi

Foto: W Sieci Opinii

Premier, posiadacz Toli, znowu się zmarszczył! Pan premier zawsze się marszczy i wkurza, jak coś złego się dzieje, o czym informują, szeptem w uszko wybranego niezależnego dziennikarza, zaufani tegoż Premiera. Co prawda, marszczy się i wkurza przeważnie na to, za co sam odpowiada, ale w ten sposób wytwarza swego rodzaju więź emocjonalną z elektoratem. „Wkurzacie się? No, ja też, i to nawet bardziej!”.

Od lat już tak to działa, zatem po co zmieniać? Ileż to się pan premier namarszczył na ministra Grabarczyka, a na Grada ile! Prawie mu to zmarszczenie zostało na stałe, na szczęście je jakoś rozmasowano, bo wyglądałby, jak, nie przymierzając minister Nałęcz z tą kultową już bruzdą. 

Przypomniała mi się kreskówka z serii z królikiem Bugsem, tam też był taki mały buldożek, którego tata uczył być groźnym, no, bo jak inaczej, buldog w końcu! Polegało to na tym, że mu namarszczał łapą czoło i wyginał łapki, żeby nadać cech osobniczych buldoga. Problem w tym, że buldożek uparcie wracał do pierwotnego stanu bezradnej słodyczy właściwej szczeniaczkom. Wtedy tata- buldog znowu namarszczał mu czoło i wyginał łapki. Coś mi się wydaje, że trening pana premiera przed publicznymi wystąpieniami wygląda podobnie.

 

W końcu on sam, niczym nie sprowokowany i nie przymuszony stwierdził w wywiadzie, że jego życiowym marzeniem zawsze było być zapamiętanym, jako fajny facet. Poważnie, tak powiedział. I tak chyba będzie, bo jak niby inaczej miałby się zapisać w naszej pamięci? Oczywiście, może zostać zapamiętany jako pensjonariusz zakładu karnego, gdy prawda okaże się, słowami pana prezydenta, oby żył wiecznie, arcyboleśnie prosta, ale nie na darmo pan premier chlubi się dobrym czasem w biegu przełajowym na 10 kilometrów, czyli na dystansie umożliwiającym mu przedarcie się opłotkami na Okęcie i ukrycie się w luku bagażowym samolotu odlatującego do kraju, z którym nie mamy umowy o ekstradycji.

 

Raczej nie zostanie zapamiętany jako przywódca czy mąż stanu, marzenia o prezydenturze uleciały, jak sen złoty, ciekawa historia, zresztą. Istotą „projektu PO”, jak z wielu źródeł nam przeciekało, było właśnie „dowiezienie” Donalda Tuska na prezydenta, a tu nagle się komuś odwidziało, niespodziewanie dla wszystkich, a już chyba najbardziej dla samego Donalda Tuska. Ale musiał mieć minę, jak mu powiedzieli, kto wie, może się i namarszczył?

Ale nie na długo, bo zaraz przecież trzeba było z radosną mina zakomunikować o tym publiczności, wytarłszy pospiesznie rękawem nos i udając beztroskie szczęście, niczym posłanka Piekarska po wciśnięciu przez SLD Kalisza na jedynkę na liście.

Polityk to nie jest łatwy zawód, to trzeba bezstronnie przyznać, ale też i rekrutacja nie jest przymusowa, zatem, jak mawiali Rzymianie, „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

 

Tym razem pan premier się namarszczył i wkurzył na Krzysztofa Bondaryka, bo ten, jak czytam, kupił swego czasu swój były służbowy samochód za 67 tysięcy, tak na oko o 90 tysięcy za tanio. Pan Bondaryk mówi, że on nic nie wie, nie zna się, ile jaki samochód kosztuje, nie interesował się, koledzy, co się znają, tak wycenili, widać tyle był wart. Jak na szefa wszystkich szefów agentów tajnych, jawnych i dwupłciowych to raczej średnio o jego bystrości świadczy.

Oczywiście, żartuję, bo akurat pan Bondaryk jest bystrzejszy, niż to dziennikarze maja odwagę pisać i mówić. System inwigilacji, scentralizowanego systemu podsłuchów, jaki stworzył, jest naprawdę czymś unikalnym w Europie. Nie przypadkiem Polska ma wielokrotnie więcej podsłuchów niż jakikolwiek inny europejski kraj, w ogóle już nawet nie przyrównując do koszmarnych czasów kaczyzmu – macierewizmu, żeby nie narazić się na śmieszność. Tyle że teraz już jakby nikomu to nie przeszkadza.

 

Otóż, o ile premierowskie dąsy, groźby i namarszczania w przypadku Grada, Drzewieckiego czy Grabarczyka miały jeszcze jakieś pozory prawdopodobieństwa, przynajmniej na początku, to pan Bondaryk musi w tym momencie odczuwać silne wstrząsy. Bynajmniej nie ze strachu, lecz homeryckiego śmiechu. Jeśli ktoś tu kogoś może zwolnić, to mam wrażenie, że raczej Bondaryk Tuska.

Oczywiście mogę się mylić, ale jeśli pan premier okazał się tak żałośnie, ostentacyjnie bezradny wobec swoich ministrów - niszczycieli kolei, niebudowniczych autostrad, łowców w Google katarskich inwestorów, kopaczy na metr w głąb ziemi smoleńskiej, modelek do zdjęć w stroju kowbojskim, czyli zwykłych smutnych clownów, tym bardziej odpadnie od ściany przy gościu, który ma prawdziwą Moc, a nie tę nadymaną przez Tusk Vision Network i pisma kobiece.

To już raczej pozostanie panu premierowi i jego wiernemu Grasiowi wyżywanie się na przeciwnikach w swojej kategorii wagowej, czyli np. wdowach smoleńskich, nad którymi odnieśli swego czasu swój mały Stalingrad, nakrzyczawszy na nie, aż im w pięty poszło.

Albo na ojca Rydzyka najedzie, że niby śmie Ojczyznę szkalować za granicą. Po pierwsze nie Ojczyznę, tylko rząd, od kiedy to Tusk przyjął tytuł Króla Słońce i uznał, że państwo to On niczym Ludwik XIV?

A po drugie, mówiąc o zwyczaju niekrytykowania kraju za granicą, najwyraźniej zapomniał o takich postaciach, jak Michnik, Geremek, Bartoszewski czy Balcerowicz, którzy swoich zagranicznych kontaktów i przyjaźni używali do walki wewnątrz kraju bez przesadnej żenady. Pamiętam, jak rozpaczliwie broniący się przed lustracją Geremek stał z uszczęśliwioną miną w Parlamencie Europejskim, przysłuchując się, jak lewackie szumowiny jechały po Polsce jak po łysej kobyle. Być może wypowiedź Donalda Tuska jest zakamuflowanym atakiem na Geremka czy Michnika, ale na to nawet w snach się nie odważy, więc to raczej kiks. Krytyka ojca Rydzyka jest więc średnio trafiona, ale za to bezpieczna, bo co mu może zrobić ojciec Rydzyk, czego jeszcze nie zrobił?

 

Czym jeszcze może się pan premier z wiernym Grasiem wykazać, by zapunktować jako macho? Może wygrać 5 do 3 z drużyną uczniów podstawówki. Swoją drogą, w tego typu meczach raczej daje się wygrać dzieciakom, nawet Putin dał się kiedyś rzucić na matę pewnej dziewczynce. Ale trzeba zrozumieć pana premiera. Jak nie wygra z tymi dzieciakami, jak nie strzeli tych goli, to co mu zostanie? Poza Tolą, oczywiście.

 

 

Premier, posiadacz Toli, znowu się zmarszczył! Pan premier zawsze się marszczy i wkurza, jak coś złego się dzieje, o czym informują, szeptem w uszko wybranego niezależnego dziennikarza, zaufani tegoż Premiera. Co prawda, marszczy się i wkurza przeważnie na to, za co sam odpowiada, ale w ten sposób wytwarza swego rodzaju więź emocjonalną z elektoratem. „Wkurzacie się? No, ja też, i to nawet bardziej!”.

Od lat już tak to działa, zatem po co zmieniać? Ileż to się pan premier namarszczył na ministra Grabarczyka, a na Grada ile! Prawie mu to zmarszczenie zostało na stałe, na szczęście je jakoś rozmasowano, bo wyglądałby, jak, nie przymierzając minister Nałęcz z tą kultową już bruzdą. 

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką