Prof. Krzysztof Rybiński w salonie 24.pl alarmuje:
Jesteśmy w fazie paniki na rynkach, której nikt nie zatrzyma. Komunikat Fed może poprawić nastroje na kilka dni, może kilka godzin, jeżeli zapowie QE3 na wielką skalę.(...) Ani rządy ani banki centralne nie maja już narzędzi, bazuka Tricheta nie zadziała, bo nie da się z bazuki zatrzymać tornada. Czeka nas kryzys finansowy o skali większej niż poprzedni z 2008 roku i bardzo ciężka recesja. Niestety, na rynkach akcji nie będzie odbicia w kształcie V jak w 2009 roku. W ciągu kilku miesięcy dojdzie do spadków, które trudno sobie dzisiaj wyobrazić, ale w kształcie litery L. Będzie kolejna faza ratowania bankrutujących banków, Włochy i Hiszpania podążają śladami Grecji. Jedynym rozwiązaniem byłyby reformy i cięcia wydatków tak głębokie, że wywołałyby fale strajków, może nawet zamieszki w wielu krajach. Takie działania są politycznie i społecznie nie do przeprowadzenia (jak np. ciecia emerytur o 30 procent), więc oszczędności zostaną wymuszone dopiero przez kryzys finansowy.
Z kolei prof. Leszek Balcerowicz na antenie TVP INFO uspokaja i nawołuje do kontroli polityków.
O kryzysie mówiłbym, gdyby zaczęła się głęboka recesja, czyli spadek rozmiarów gospodarczych w wielu ważnych krajach świata, jeżeli trwałoby to parę lat. Na razie mamy do czynienia z problemem zbyt wolnego wzrostu. Zwykle jest tak, że gospodarka kapitalistyczna wpada w dołek, z którego normalnie wychodzi dość szybko. Po osiągnięciu dna gospodarka przyspiesza. Teraz okazuje się, że wychodzenie z tego dołka w Stanach Zjednoczonych jest wolniejsze niż przy poprzednich recesjach. I na ten temat trwa debata.