Ryszard Bugaj na łamach "Faktu" zauważa, że politycy coraz częściej sięgają do haseł populistycznych, co może wywołać falę niezadowolenia społecznego.
Podróże premiera mają pokazać, że on współczuje zwykłym ludziom, zna ich problemy. To podniosło znacznie stopień emocji. Tymczasem premier nie może przed wyborami już nic zrobić z biedą i nieszczęściem, które zaczęło wychodzić z ukrycia. Pomysł gospodarskich wizyt w kraju może się odwrócić przeciwko niemu. To przedsięwzięcie z punktu widzenia techniki wyborczej w najwyższym stopniu ryzykowne.
Może się okazać, że sztab nie zapanuje nad wylewającym się morzem ludzkiego żalu. Być może zacznie bardziej ustawiać kolejne wizyty, bo sztabowcy zobaczą, na jakie ryzyko został wystawiony premier. Ale to z kolei może wśród rozgoryczonych wywołać bunt. Zechcą udaremnić takie zachowania. Może dojść do przepychanek. Nikt już nie może zagwarantować, że ktoś nie podpali się przed samym premierem.
Pomysł z tuskobusem był skrajnie populistyczny. Podobnie zresztą jak robienie zakupów przez Jarosława Kaczyńskiego w towarzystwie kamer.
Bugaj dodaje: