Przypomnijmy: Jarosław Kaczyński w swojej książce "Polska naszych marzeń" napisał osobny rozdział o Angeli Merkel, w którym padło m.in. stwierdzenie, że jej kanclerstwo "nie było wynikiem czystego zbiegu okoliczności".
Tomasz Lis zaatakował w swoim programie prezesa PiS pytaniem, co miał na myśli. Prezes PiS odpowiedział:
Czy pan nie zna polskiego? Było wynikiem, że połączyły się dwie części Niemiec, pojawiły się napięcia i potrzebna była osoba ze wschodniej części Niemiec. Resztę zostawmy politykom. Stanie na baczność przed jakąkolwiek inną stolicą nie przystoi polskiemu premierowi. Polski premier nie powinien się obawiać kanclerza Niemiec, premiera i prezydenta Rosji, pisząc to co uważa za stosowne. Ja to właśnie zrobiłem, nie chcę być premierem państwa dużego, ale klienckiego, które jest degradowane przez własne kierownictwo - mówił Kaczyński.
Dziś kolejno Radosław Sikorski, Donald Tusk i kilku szeregowych polityków PO wyrażało oburzenie, iż Kaczyński rozpętał "wojnę na słowa" z Angelą Merkel. W błyskawicznym tempie pojawiły dorobiono do wypowiedzi szefa PiS drugie dno - to mianowicie, że sugerował, iż Merkel należała do... STASI. Kaczyński na jednej z dzisiejszych konferencji odpowiedział, że niczego takiego nie sugerował.
Blogerzy salonu24.pl komentują: