Był blisko... „Balladę o cysorzu" napisał i wykonywał Tadeusz Chyła. Z Kazimierzem Grześkowiakiem – oraz Jackiem Nieżychowskim i Krzysztofem Litwinem – tworzyli na początku lat 70. Silną Grupę Pod Wezwaniem. Prześmieszną i, chciałem dodać, niezapomnianą.
Jarosław Kaczyński podpiera się cytatami ze zmiennym szczęściem. Świetnie wykorzystał „Chorał" Kornela Ujejskiego, zapędzając w kozi róg dziennikarskich niedouków, którym zdanie „inni szatani byli tam czynni" kojarzyło się – widać - wyłącznie z Nergalem. Z gracją odwoływał się też do Zbigniewa Herberta, co nie podobało się chyba wyłącznie wdowie po ś.p. Poecie, ale jej podoba się to tylko, co o twórcy „Pana Cogito" napiszą „Gazeta Wyborcza" i „Zeszyty Literackie".
Rozbawił za to Kaczyński połowę narodu wymawiając nazwę sławnego zespołu U2 jako „u dwa". Pomyłka Grześkowiaka z Chyłą też wydaje się nieprzypadkowa. Przywódca Prawa i Sprawiedliwości stanowczo lepiej czuje się w rejonach wysokiej poezji niż pop kultury.
A na wszelki wypadek podpowiadam Prezesowi, by chcąc zrekompensować krzywdę wyrządzoną pamięci Chyły, następnym razem – na przykład podczas wyprawy na polską wieś - nie uczynił go autorem powiedzenia: „Chłop żywemu nie przepuści". To akurat Grześkowiak.