Niestety, to zły początek ważnej kadencji. Słabiej w pierwszych stu dniach wypadł chyba tylko gabinet Jana Olszewskiego. (...) Przede wszystkim niezrozumiały był okres zwłoki przy tworzeniu nowego rządu. Tego chyba nie da się wytłumaczyć inaczej niż dezynwolturą albo nawet arogancją.
Sam premier przecież zapowiadał dynamiczny początek. Zaskoczeniem dla opinii publicznej była też diametralna zmiana narracji. Przez cztery lata słuchaliśmy o zielonej wyspie, a nagle okazało się, że trzeba gasić pożary - pilnie podnosić wiek emerytalny. Wreszcie trudno było zrozumieć klucz, według którego premier dobierał ministrów do nowego rządu.
Na temat ministrów, którzy byli nazywani zderzakami:
Zderzaki, gdy trzeba gasić pożar? W takiej sytuacji potrzeba doświadczonych strażaków, tymczasem premier do rządu zaprosił świeży narybek. Do tej listy kłopotów trzeba jeszcze dodać serię wydarzeń wskazujących na brak profesjonalizmu tego i poprzedniego rządu: nieudana ustawa refundacyjna, emerytury mundurowe, ACTA, konflikt w prokuraturze. Aż trudno uwierzyć, że tyle ich się nagromadziło.
No i na koniec sprawa bodaj najważniejsza - konflikt z PSL w sprawie przedłużenia wieku emerytalnego. Na dziś premier nie ma większości dla fundamentalnego, flagowego projektu swojego rządu. Raptem po stu dniach funkcjonowania koalicji!