Kiedy jest mowa o Januszu Palikocie, to właściwie nic nie powinno dziwić. Ale ostatnie wypowiedzi szefa trzeciej największej partii w parlamencie pokazują, że jest z nim coraz gorzej. Z cynika i manipulatora zmienił się szamocącego się bezradnie i chwytającego się brzytwy wariata. Ostatni taki chwyt to jego komentarz na temat rosyjskich "planów" budowy drugiej odnogi gazociągu jamalskiego. Według Palikota, budowa gazociągu i dalsze uzależnienie regionu od Rosji, byłaby dla Polski świetnym interesem.
To, że Rosja chce budować nową nitkę gazu przez Polskę to wielka szansa naszego kraju! Mniejsza o intencje Putina. Warto je znać, ale trzeba potraktować instrumentalnie, a nie symbolicznie lub dosłownie. Mamy bardzo mały zakres wymiany handlowej z Rosją. Potrzebujemy przełomu, otwarcia rynku rosyjskiego na nasz eksport. I ta inicjatywa Rosji daje nam szansę na taka zmianę.
- pisze na swoim blogu polityk. Dodaje:
Oto wreszcie pojawia się szansa na zmianę relacji z Rosją, a my się pogrążamy jak zwykle w nostalgii, w resentymentach . Groza. Strach. Sztampa. Premier bardzo tchórzliwe mówi, że nic nie wiedział o liście intencyjnym w sprawie budowy tej nitki – co samo w sobie jest irytujące i poraża niekompetencją. Jednak główny wniosek nie dotyczy braku nadzoru, ale braku instynktu! Premier jakby nie rozumiał jaką wielką szansą dla miejsc pracy w kraju są takie machinacje Putina!
Abstrahując już od tego, jak wiele (w dodatku tymczasowych) miejsc pracy wygenerowałaby budowa gazociągu, to na usta ciśnie się pytanie: o jakiej zmianie relacji mówi Palikot? W jaki misterny sposób większy import rosyjskiego gazu jest szansą dla naszego eksportu? O tym, że z umysłem polityka dzieje się coś złego jeszcze dobitniej świadczą natomiast kolejne napisane słowa (pisownia oryginalna):