Samorządowcy spod Jasnej Góry przed dwoma laty jako pierwsi w Polsce zdecydowali, że z miejskiego budżetu będą współfinansowali procedurę zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro, której nie akceptuje Kościół. Teraz – także jako pierwsi w kraju – postanowili, że będą również wspierali leczenie niepłodności za pomocą naprotechnologii, czyli metody bazującej na profesjonalnej diagnostyce ?i leczeniu niepłodności.
Decyzję o wsparciu naturalnych metod wymusili na radnych mieszkańcy miasta – pod projektem uchwały w tej sprawie podpisało się ponad 3 tys. osób. W 2014 roku budżet Częstochowy dla par, które będą chciały skorzystać z naprotechnologii, przekaże 80 tys. zł.
Na działanie częstochowskich radnych można spojrzeć dwojako. Albo zadziałała tu zasada: „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek", bo przecież ten rok jest rokiem wyborczym i liczy się każdy głos, albo też radni wzięli sobie do serca argumenty etyczne i demograficzne.
Zostawiając na boku względy etyczne, spójrzmy na różnicę między zapłodnieniem in vitro a naprotechnologią. Jest ona olbrzymia. Pierwsza z metod zaspokaja marzenia niepłodnych par o dziecku. Druga zaś nie tylko daje dziecko, ale także leczy niepłodność. Inną sprawą jest to, że naprotechnologia jest tańsza aniżeli in vitro.
Wniosek jest prosty: działając na rzecz poprawienia sytuacji demograficznej w kraju, lepiej inwestować pieniądze tam, gdzie większe będą z tego korzyści – czytaj: więcej dzieci.