Skąd Niemcom wyrastają nogi

Czy Niemcy wciąż mają moralne prawo do nadawania tonu Unii i NATO?

Publikacja: 15.07.2014 19:33

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

- Pietrek, a ty jesteś Polak, czy Niemiec? – pytam młodego Ślązaka spod Opola. To głupie, tak po polsku głupie, pytanie. Peter znosi je tylko dlatego, że lubi mnie i placek z truskawkami. Mama Petera roni przede mną łzy żalu. „Bariero językowo" nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł w pucowaniu niemieckich kibli. - Niemiec - rzecze Peter, nie żaden Pietrek. - Piotruś, a Niemcy zastrzelili ci pradziadka na wojnie – przekomarzam się. - Austriaki wojne zaczyni! – odpala niemiecki karierowicz, czyli świeżo dyplomowany operator widłowego wózka. Tak ich uczą. W szkołach i na uni. To walec. Pustynna zamieć.

A my, Polacy, siedzimy spokojnie, zamiast rzucać w telewizor kamieniami, gdy bezczelna reklama daje nam w twarz. - „Zaprojektowana w Niemczech. Wyprodukowana w Polsce. Niemiecka jakość!!!" - i wszystko jasne, kto tu jest zwierzęciem pociągowym. Niech się tylko jakiś nacjonalista pluje i dowodzi, że jeżeli w Polsce, to również i polska jakość. Zyg zyg marchewka.

To samo, gdy grupka dedrowskich szczyli urządza nie mniej bezczelne protesty w naszym kraju i ogłasza Polaków złodziejami ich rowerowego złomu. "Zostawcie nam chociaż rowery!" – ich nośne hasło. Tymczasem, nawet kierowcy z dawnych, zachodnich landów przesmykują się do Polski przez Dedrówek bezszelestnie. W obawie przed spaleniem, pobiciem, i tym podobnie, czyli z szacunku przed spadkobiercami blaszanych bębenków.

Walmy się więc dalej w piersi. Ktoś musi być ofiarą w europejskiej rodzinie. Rozczulajmy się nad krzywdą właścicieli niemieckich rowerów, rozsławiajmy ich i otwierajmy szerzej korytarze ze Wschodu i z Zachodu! Sławianie, my lubim sielanki. Lubim brać z liścia. Bądźmy mili, może nas w końcu Niemcy pokochają.

Za opinię złodziei nie zapomnijmy jednak podziękować przede wszystkim truchłom komuny. Czy mi się wydaje, czy jedna z niewyjaśnionych sprawek towarzyszy polegała na profesjonalnie zorganizowanym okradaniu Niemców rąsiami bandytów oraz zjednoczonej polsko – dedrowskiej bezpieki? Towarzysze dzielili się łupami jak leśni banici Robin Hooda. Garść złota tobie, garść mnie. Wagonów tego wysokogatunkowego dobra było sporo. A czy mi się przywidziało, że w całym RFN latami trwał i trwa proceder uprowadzania aut do Polski za zgodą i zachętą niemieckiego właściciela, który zgłasza kradzież do firmy ubezpieczeniowej i robi niezły interes? To znaczy, oszust Niemiec robi interes, a złodziejem jest Polak. Tradycyjny, czarny, niemiecki rynek pracy za cichym przez dziesięciolecia przyzwoleniem władzy jest powszechną tajemnicą.

Mamy prawo do końca historii uświadamiać światu, że pod względem złodziejstwa jeszcze długo nie dorównamy Niemcom, a wzajemny rachunek „winien – ma" nigdy nie wyjdzie na zero. Niemcy, pod pretekstem wojny, okradli Polaków w milionach i setkach tysięcy sztuk wszystkiego. Służbowo i najzupełniej prywatnie. Okradli z waluty, aut, rowerów, nart, biżuterii, złotych zębów, futer, zwierząt, zboża, wszystkich roślin, mebli, dzieł sztuki, książek, kopalin, drewna. Bibliotek, pałaców, dworów, muzeów, domów, szkół, kościołów, młynów i fabryk. Wsi i miast. Obiektów prywatnych i państwowych. Są też najsławniejszymi, współczesnymi złodziejami ludzi. Z tego złodziejstwa zrodziła się również obecna, niemiecka pomyślność.

Był to majstersztyk rabunku, jak przemysłowe zagospodarowanie ludzkiego tłuszczu. Jak ta zagadka natury - wspaniałej klasy ziemie od południowej strony Wrocławia położonego na piachu. Ptaszki świergolą, że za sprawą niemieckich, wojskowych pociągów na Wschód, które przy niemieckim poziomie organizacji złodziejstwa nie wracały puste. Nie dało się powstrzymać ślinki na najlepszy na świecie ukraiński czarnoziem. Do dziś trudno się nam podnieść przez niemieckie złodziejstwo, bo milionom Polaków Niemcy ukradli życie. Tym, którzy przeżyli, także. Dzięki Bogu, w końcu sprawą zajęli się Amerykanie.

„Przeraża ahistoryczność USA" – oszałamiająco kłamliwie i agresywnie pozwala sobie ostatnio mataczyć niemiecka prasa i rozdmuchuje do wypęku balon z wieprzowego pęcherza – rzekomą „aferę" szpiegowską, podczas gdy orientalne braterstwo pani Merkel właśnie rozkwita, niczym pierwszomajowe maki z czerwonej krepiny. W Niemczech już nie skrycie, a oficjalnie można Amerykanom rzucać w twarz, że tym panom dziękujemy. Obserwujemy za to słodkie wyjadanie sobie z dziubka przyjacielskiej parki podczas brazylijskiej chwały piłkarskiej. W tym samym czasie, gdy na Ukrainie zabija się już nie setki, lecz tysiące ludzi, a organizowanie pasa bezpieczeństwa na granicy ukraińskiej powinno być w pełnym toku. Jeśliby wymyślać jak najgorszy i dla nas scenariusz, leciałby on właśnie tak.

Wprawdzie, butni, niemieccy politycy i dziennikarze z pośpiechu, z tej typowej dla Niemców niecierpliwej drżączki na myśl o zwycięskim uścisku ze Wschodem, nie zdążyli dopiąć i u nas nauki historii. Polacy wciąż jeszcze nie wszyscy są na poziomie syna sprzątaczki ze śląskiej wsi, który po niemieckiej podstawówce postanowił być Niemcem. Książki do historii dopiero będą tu na wskroś europejskie.

Tak się również składa, że na razie wszystkie, powojenne umowy, na mocy których powstało i egzystuje RFN, wciąż obowiązują. W kwestiach bezpieczeństwa, wywiadu, baz na terenie Niemiec Amerykanie posiadają pełną niezależność. Niemców obowiązuje ścisła współpraca i wymiana informacji. Niemcy na śmierć zapomnieli, skąd im wyrastają nogi. Przydałby się jakiś orzeźwiający kop.

Oś Merkel – Niemcy, Rosja, Chiny – i podgryzanie statusu USA są oburzającą kpiną nie tylko ze zobowiązań RFN w powojennych porozumieniach, ale i jawnym przekreśleniem europejskich wartości. Czy Niemcy wciąż mają moralne prawo do nadawania tonu Unii i NATO? Dla nas, dla całej Europy ich samowolne rozbijactwo jest nielojalne, złowróżbne, groźne.

Symptomatyczne są te ekstraordynaryjne, tupeciarskie sondaże, z których podobno wynika, że społeczeństwo Niemiec nie godzi się na bazy USA w Polsce. Jasne. Gdyby Izrael nie miał dziś tarczy antyrakietowej, pławiłby się w krwawej łaźni. Dopóki zaś w Europie Amerykanie panują nad sytuacją, grubszy przewał może się nie udać. Ot, i wszystko.

My, na zdegenerowanych kiperów win, którym dajemy robotę, w śmiertelnej potrzebie liczyć nie możemy. Właśnie CAŁA KRAJOWA KOALICJA w zgodzie z SLD i RUCHOWCAMI ZAGŁOSOWAŁA PRZECIW kandydaturom PIS na europarlamentarne funkcje. Na łamy gazet powraca śp. Madzia, ale ta niesłychana wieść jakoś nie przebija się zbyt żywo.

Na pani Annie Fotydze poznano się jednak w PE wbrew polskojęzycznej, nihilistycznej zbieraninie i to jest fantastyczna wiadomość. Pięknie spisał się Ryszard Czarnecki – już nasz wiceszef PE. KOALICJĘ ZDRADY zwyciężyły obce, zagraniczne głosy.

Masa ubezwłasnowolniona partyjnym rozkazem musiała wzbudzić międzynarodowe politowanie i nie zwojowała nic. Cóż w tym zresztą dziwnego? Klasa, patriotyzm, wolność i szlachetność budzą śmiech ludzika Nikt, którego symbolem w PE jest zużyty, mokry mop. Trudno, żeby mop zachwycał, skoro nie zachwyca.

Boże, ulituj się nad Polską.

- Pietrek, a ty jesteś Polak, czy Niemiec? – pytam młodego Ślązaka spod Opola. To głupie, tak po polsku głupie, pytanie. Peter znosi je tylko dlatego, że lubi mnie i placek z truskawkami. Mama Petera roni przede mną łzy żalu. „Bariero językowo" nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł w pucowaniu niemieckich kibli. - Niemiec - rzecze Peter, nie żaden Pietrek. - Piotruś, a Niemcy zastrzelili ci pradziadka na wojnie – przekomarzam się. - Austriaki wojne zaczyni! – odpala niemiecki karierowicz, czyli świeżo dyplomowany operator widłowego wózka. Tak ich uczą. W szkołach i na uni. To walec. Pustynna zamieć.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości