Kozicka-Kołaczkowska o katastrofie MH17

298 niewinnych osób zginęło nie tylko z winy cara. 298 osób zginęło także z winy Europy.

Publikacja: 24.07.2014 18:25

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Pasażerowie ci z każdym dniem stają się nam bliżsi. Z gazet, z sieci znamy już ich twarze. Te kochane dzieci, ci piękni ludzie. Szczęśliwi obywatele dostatniego świata śmieją się do nas z rodzinnych fotografii. Jeszcze nieświadomi, jak okrutnie obchodzą się z nimi krętacze i tchórze, którzy nie potrafią powiedzieć wyraźnie zobowiązującego słowa: „wojna", jak oszukują ich wspólnicy gazowego szantażu i hieny, chciwe zarobku na handlu bronią, z której, w ich prymitywnym mniemaniu, będzie mierzyć się najwyżej w dzieci, młodych i starych Ukraińców, z Polakami i kilkoma innymi, egzotycznymi nacjami w tle. Holendrzy mogą dziś dziękować zwłaszcza sobie, Niemcom i braciom Francuzom.

Nieszczęśni rodacy i podopieczni Schroederów, Schulzów i Rompuyów stali się przykładem, jak śmiertelnie niebezpieczne jest beztroskie powierzenie swojego losu w ręce kłamców. Jak w sekundzie pryska wizja rajskich plaż, gdy pozwoliło się mordować nieopodal ludzi. Pod okna europejskich domów podszedł właśnie birnamski las.

Co bardzo przykre, z wielu symptomów szoku po tej tragedii można wnioskować, że w Europie wypływa on jednak z faktu, iż moskiewska agresja dotknęła nie tych, którzy powinni być do padania jej ofiarą przygotowani z natury. Śmierć już tak długo kasuje za ukraińską niepodległość cenę tysięcy istnień, a wojna oprócz trupów produkuje niepoliczalną ilość kalek, chorób, zwichniętych życiorysów, zmasakrowanych rodzin. Dopóki jednak sprzedają się broń, gaz i igrzyska, Europa chce, bez względu na cudze koszty, tańczyć na plaży beztroską zumbę w letnie wieczory przy bajecznym drinku.

Charyzmatyczny, moskiewski niedźwiedź apeluje przecież o pokój. Europa także szczerze woła o pokój. O ileż szlachetniej jest zaczekać, aż zielone ludziki dojdą do siebie po ostatnim zasłabnięciu.

Poza tym, bałtycka rura jest środkiem bez porównania doskonalszym do rzucenia na twarz Polski, niż staroświecki korytarz, którego żądał Hitler. Czy Nordstream ma mieć puste przebiegi tylko dlatego, że Ukraińcy są uparci i nie chcą walczyć o pokój dając się powystrzelać dokładnie wtedy, gdy przyjdzie na to właściwy czas? Czyli wtedy, gdy zielone ludziki sprowadzą sobie wszystkie tanki i rakiety do kompletu. Zielone ludziki, nad podziw uczciwie, nigdy nie przyrzekały Europie rozbrojenia, natomiast skłonienie Ukrainy do pozbycia się broni atomowej kosztowało Europę dostatecznie dużo trudu. Szczególnie, w dziele wiekopomnego, iście europejskiego poręczenia słowem honoru przez mocarzy tej części globu nienaruszalności granic Ukrainy.

W festiwalu eurokłamstwa nie potrafię oprzeć się nieładnej refleksji, że ofiary rosyjskich strzelców wyborowych są także winne same sobie. Oprócz bezkrytycznej wiary w słowo władzy i jej media, zostaje przecież jeszcze chałupnicze, osobiste myślenie. W malezyjskim, powietrznym statku leciała setka naukowców, intelektualistów zaproszonych na medyczny kongres. Niesłychane, że nawet ci ludzie nie zastanowili się nad sytuacją, przynajmniej z racji swego, teoretycznie swobodnego, umysłu. Powiedziano im, że będą lecieć wysoko, a terroryści nie mają takich rakiet? Kłamano. To przecież wojenny banał.

Tragiczny jest zacofany, ograniczony, prowincjonalny matriks, w jakim żyje dziś nawet taki ponadprzeciętny Europejczyk. Identyczną mentalność wydrwił już sto lat temu nasz Wyspiański, wkładając w usta chłopa z „Wesela" słowa: "Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna".

Było to szyderstwo Europejczyka - inteligenta z prostaczej ciemnoty. Tak naprawdę jednak, polski poeta wymagał więcej od niepiśmiennego, XIX- wiecznego chłopa, niż europejscy profesorowie XXI - go wieku od siebie. Szydził z niezrozumienia przez mieszkańca podkrakowskiej wsi prawdy, że wojna chińsko - japońsko - rosyjska wpływa także na jego własny, chłopski los. Z Japonii, przez Chiny do Bronowic jest parę tysięcy kilometrów dalej, niż z Ukrainy do Holandii, a Wyspiański chłopa wyśmiał.

Niestety, głupota Bridget Jones – ikony europejskiej i światowej pańci z klasy średniej, brytyjskiej reporterki, która nie ma pojęcia, gdzie leżą Niemcy i z czym to się je, nie jest tylko żartem bez pokrycia w rzeczywistości. Niemniej znamienne jest to, że najpiękniejszym filmem dla Bridget, żyjącej w XXI wieku, jest „Casablanka" - film z roku 1942. Nie ma przypadków na świecie, bo choć Bridget unosi się jedynie nad intrygą romansową tego filmu, to utrwalenie w główkach jej fanów opinii, że „Casablanka" trzyma się wciąż w czołówce filmów wszechczasów jest symptomatyczne.

Tę zakłamaną ramotę dotąd całkiem poważnie lansuje się w świecie, choć jest ona hucpiarską, naiwną, kłamliwą bzdurą na temat francuskiego ruchu oporu ( ! ) w kolaboranckiej Francji, jak wiadomo, do reszty oddanej hitlerowskim Niemcom przez rząd marszałka Petaina. Świat do dziś chce brać niezmiennie za dobrą monetę, na przykład, ową filmową brawurę francuskich antyfaszystów, którzy wygrywają konkurencję z hitlerowcami w gromkim śpiewaniu narodowych pieśni patriotycznych w nocnym klubie Casablanki.

Kluczowym bohaterem akcji tego głupiego, zafałszowanego filmu jest nieustraszony antyfaszysta czeski (:))) o węgierskim, dla lepszego śmichu (naszego), nazwisku, zbiegły z bliżej nieokreślonego obozu koncentracyjnego. Szlachetne czyny bohaterów owego hitu ogniskują się na tym, by antyfaszysta czeski mógł wybyć z Europy, gdyż dopiero na ziemi amerykańskiej ma on zamiar grać na nosie faszystom. Antyfaszysta czeski jest legalistą i kudy tam do niego znanym nam z życia antyfaszystom polskim. Wprawdzie, zbiegł on z obozu, ale by skończyć z wojenną nudą włóczenia się po spelunkach Casablanki potrzebuje sponsora oficjalnej wizy wyjazdowej. Wybawcą okazuje się narzeczony jego własnej żony, gdyż antyfaszysta czeski, jakkolwiek faszyści depczą mu po piętach, jest postacią ogólnie znaną i szanowaną. Nawiasem mówiąc, rozumiem Humphreya Bogarta, że przy okazji pozbył się małżonki tego, bądź co bądź, konfidenta. Marusia, pseudo „Aganiok", była przy niej prostą czerwonoarmistką.

Powyższy, kuszący dla półgłówków obraz II wojny światowej, zagnieździł się w móżdżku Europy i zaćmiewa pamięć oraz rozum narodów. Nie jest pewne, czy Brigdet i jej europejskie klony domyślają się dziś nawet tego, że niektórzy bohaterowie filmu śpiewają nie tyle po nazistowsku, co po niemiecku.

Nie bez kozery, sukcesy wielu dzieł wszechczasów oraz nominacji na wybitnych twórców należą do ciekawszych tajemnic świata. Do dziś nie wiemy, kim naprawdę był, chociażby, Ernest Hemingway, który krwawych komunistów radzieckich, dokładnie w roli „separatystów" ze specnazu, opiewał jako atrakcyjne ideały okrutnej wojny domowej w Hiszpanii. „Komu bije dzwon" jest łopatologiczną, sowiecką propagandą niesioną do sławy także na lotnych skrzydłach filmowego romansu.

W Casablance żyje się więc wciąż po staremu. Ryzyko katapulty do realu dojrzewa.

Pasażerowie ci z każdym dniem stają się nam bliżsi. Z gazet, z sieci znamy już ich twarze. Te kochane dzieci, ci piękni ludzie. Szczęśliwi obywatele dostatniego świata śmieją się do nas z rodzinnych fotografii. Jeszcze nieświadomi, jak okrutnie obchodzą się z nimi krętacze i tchórze, którzy nie potrafią powiedzieć wyraźnie zobowiązującego słowa: „wojna", jak oszukują ich wspólnicy gazowego szantażu i hieny, chciwe zarobku na handlu bronią, z której, w ich prymitywnym mniemaniu, będzie mierzyć się najwyżej w dzieci, młodych i starych Ukraińców, z Polakami i kilkoma innymi, egzotycznymi nacjami w tle. Holendrzy mogą dziś dziękować zwłaszcza sobie, Niemcom i braciom Francuzom.

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości