Tyle się mówi o oderwaniu naszych polityków od rzeczywistości, że pławiąc się w luksusach nie rozumieją potrzeb i sytuacji życiowej swoich wyborców. Zupełnie niesłusznie. Zwróćmy uwagę na byłego ministra transportu Sławomira Nowaka.
Nowak, tak krytykowany za rozrzutność i hulaszcze życie, jest przecież niemal modelowym reprezentantem swojego elektoratu. Ambitny, zaradny, aspirujący do lepszych rzeczy, a w dodatku - podobnie jak przedsiębiorcy - walczący z dławiącym jego przedsiębiorczość państwem. Człowiek na dorobku, ale starający się przebić, zaliczyć ten sam awans społeczny, o jakim marzą zwykli ludzie. Nawet na zegarek - symbol tego przebicia - musieli się składać rodzice z żoną. Czy to nie wzruszające? Czy to nie brzmi jak polska wersja "american dream"?
Teraz natomiast okazuje się, że nawet problemy Nowak ma takie same jak miliony Polaków, dźwigających ciężar wieloletnich kredytów.
Oto bowiem jak wyjaśnił (jak podaje Fakt), dlaczego mimo danej obietnicy nie złożył swojego mandatu poselskiego:
Dla mnie miesięczne uposażenie to rata kredytu do banku