Reklama

Kopacz silniejsza, niż myśli „spółdzielnia”

Negatywni bohaterowie afery taśmowej próbują utrzymać swoją pozycję w partii. Ich kolejne pomysły nie przekonują jednak szefowej PO. A to ona wciąż ma większość.

Publikacja: 04.08.2015 22:33

Kopacz silniejsza, niż myśli „spółdzielnia”

Foto: Fotorzepa/Adam Burakowski

Sejm nie dopuścił we wtorek do uzupełnienia porządku obrad o projekt ustawy o związkach partnerskich. PO się podzieliła, ale większość jej posłów, w tym niemal cały rząd, zagłosowała za odrzuceniem projektu.

Takie działanie burzy lansowany ostatnio przez premier Kopacz obraz liberalnej światopoglądowo i niewchodzącej w sumienia Polaków PO. Choć liderzy partii przekonywali, że posłowie sprzeciwiający się m.in. in vitro wylecą z list, to na razie krzywda im się nie dzieje. Przeciwnie, konserwatywna posłanka Joanna Fabisiak dostała miejsce lepsze niż cztery lata temu.

Dlaczego? Bo ostateczny kształt list będzie zależał od wyniku wojen frakcyjnych, a nie oceny pracy posłów. Z sondaży wynika, że tym razem PO zdobędzie mniej mandatów, dlatego walka jest tak zażarta.

Propozycje list zaakceptowały już regionalne rady PO. Największą rolę odgrywają w nich lokalni baronowie, z których wielu to skompromitowani aferami byli ministrowie związani z tzw. spółdzielnią. Cezary Grabarczyk (miał problemy związane z pozwoleniem na broń) czy Andrzej Biernat (CBA dopatrzyła się nieprawidłowości w jego oświadczeniu majątkowym) nie zamierzają jednak wycofywać się z polityki ani ustępować miejsca innym. Niemal wszyscy baronowie, którzy stali się negatywnymi bohaterami taśm, umieścili się na wyborczych jedynkach.

Nie są to jednak decyzje ostateczne. Te podejmie zarząd krajowy partii, a później zaakceptuje rada krajowa. Baronowie przekonują, że Kopacz rewolucji nie zrobi, bo to oni mają większość w zarządzie.

Reklama
Reklama

To działanie symptomatyczne dla spółdzielców. Przykład? Dyskusja przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r., gdy partią rządził Donald Tusk. Spór dotyczył daty posiedzenia rady krajowej. Tusk przychylił się do terminu niekorzystnego dla spółdzielców. – Mogliśmy go przegłosować, mieliśmy większość – mówił po wyjściu z sali jeden z nich. Wtedy jednak nie było odważnego, by się sprzeciwić Tuskowi.

Pozycja Kopacz jest słabsza niż kiedyś Tuska, ale nie tak słaba, jak się wydaje spółdzielcom. Z naszych informacji wynika, że szefowa PO może liczyć na 13 członków zarządu, a spółdzielcy na dziewięciu. Część z nich to jej zawdzięcza swoją pozycję, a pozostali nie widzą sensu obrony skompromitowanych. Zwłaszcza że wyborcy w sondażach ich skreślają. By przekonać Kopacz do swoich racji, spółdzielcy straszyli, że ich osłabienie skończy się przejęciem władzy przez Grzegorza Schetynę. Ale szef MSZ jest na to zbyt słaby. Do rewolucji brakuje mu szabel.

Układ sił krzyżuje plany spółdzielców, więc ci chwytają się brzytwy. We wtorek Biernat przyznał publicznie, że liczy się z utratą pozycji lidera listy, bo stare jedynki mają ustąpić miejsca nowym twarzom. Spółdzielcy już wiedzą, że pozycji nie utrzymają, ale chcą osłabić konkurencyjne frakcje. Zapomnieli o jednym – w takim układzie jedynką w Warszawie nie mogłaby zostać też Kopacz. A tego w PO nie wyobraża sobie nikt.

Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Publicystyka
Juliusz Braun: Media publiczne raczej po staremu
Publicystyka
Roman Kuźniar: Strategia predatora, czyli jak USA zmieniają swoje podejście do wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Nawrocki przegra z łańcuchem?
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nieoczekiwany sojusz prezydenta Nawrockiego i Konferencji Ambasadorów RP
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama