Cerując świat, cerujemy siebie

Niedawno młody człowiek zapytał, jak nauczyć się pomagać. – Zacznij od wyrzucenia śmieci – odpowiedziałam. Pokój i sprawiedliwość czyni się najpierw we własnym domu, pracy, szkole, na ulicy i w tramwaju.

Publikacja: 04.10.2015 22:00

Małgorzata Chmielewska

Małgorzata Chmielewska

Foto: Rzeczpospolita

To, co mamy, nie jest naszą własnością. Jesteśmy za siebie współodpowiedzialni, dlatego naprawianie świata jest naszym zadaniem i obowiązkiem. Nikt za nas tego nie zrobi, musimy sami wprawić w ruch kulę dobra, pamiętając, że pomaganie to przede wszystkim fantastyczna przygoda i droga do wolności.

Są ludzie, którzy nie potrafią przekuć skupienia na sobie na czynienie dobra dla innych. Dlaczego? Moim zdaniem to nie tyle egoizm, ile strach przed nawiązaniem relacji z drugim człowiekiem, strach przed miłością – bo ona kosztuje i zobowiązuje. A przecież jesteśmy stworzeni do miłości; życie bez niej oznacza śmierć w samotności, frustracji i beznadziei.

Sztuka pomagania nie jest nam dana lub nie. Uwrażliwienie na innego człowieka, jak każdą inną umiejętność, trzeba codziennie trenować. Ja też wciąż się jej uczę. Na pytania młodych ludzi, jak pomagać, odpowiadam: – Zacznij od wyrzucenia śmieci lub pomocy siostrze w lekcjach. Chcesz zmienić świat, zaprowadź pokój wokół siebie. Z pomaganiem jest jak z kaligrafią – najpierw stawia się pierwsze, niewprawne literki, później pisze wypracowania, a potem może nawet i wiekopomne książki.

Często spotykam się też z pytaniem o pomoc finansową, czy nie jest ona pójściem na łatwiznę, próbą kupienia sobie spokoju sumienia, bez konieczności konfrontacji z krzywdą innych. Cytuję wtedy zawsze Margaret Thatcher: żeby być dobrym samarytaninem, trzeba być bogatym. Pieniądze – o ile służą budowaniu lepszego świata – są bardzo dobrą rzeczą.

Cennym „towarem", którym możemy się podzielić, jest dziś także czas lub wiedza. Obserwuję młodych ludzi, którzy trafiają do nas w ramach tzw. wolontariatu pracowniczego. Większość z nich nie miała nigdy wcześniej kontaktu z osobami, którym się w życiu nie powiodło. To dla nich silne przeżycie, ale bardzo często nowe otwarcie, uświadomienie, że pomaganie wciąga jak nałóg. I zaczynają nieść dobro, motywowani już nie pochwałą szefa, ale poczuciem, że właśnie to daje radość i szczęście.

Świat proponuje nam miliony recept na szczęście. Gonimy za zajączkiem, którego nie da się złapać. A na końcu się okazuje, że ta ciągła pogoń nie tylko nie przynosi nam szczęścia, ale prowadzi do utraty zdrowia, a już na pewno utraty panowania nad własnym życiem. Dlatego trzeba się zatrzymać, zaryzykować spotkanie z samym sobą, bo inaczej świat nas pogrzebie i rozbije na drobne. Pamiętajmy więc o tak niemodnej dziś pracy nad sobą, dyscyplinie, rytmie życia – to one przywracają niezbędną nam jedność wewnętrzną. Warto elementem planu „spotkania ze sobą" uczynić pomaganie innym – łatając czyjś świat, przy okazji zacerujemy własny.

Autorka jest przełożoną Wspólnoty Chleb Życia. Wspólnota prowadzi siedem domów, w których osoby wykluczone mają szansę na godne życie i powrót do społeczeństwa

To, co mamy, nie jest naszą własnością. Jesteśmy za siebie współodpowiedzialni, dlatego naprawianie świata jest naszym zadaniem i obowiązkiem. Nikt za nas tego nie zrobi, musimy sami wprawić w ruch kulę dobra, pamiętając, że pomaganie to przede wszystkim fantastyczna przygoda i droga do wolności.

Są ludzie, którzy nie potrafią przekuć skupienia na sobie na czynienie dobra dla innych. Dlaczego? Moim zdaniem to nie tyle egoizm, ile strach przed nawiązaniem relacji z drugim człowiekiem, strach przed miłością – bo ona kosztuje i zobowiązuje. A przecież jesteśmy stworzeni do miłości; życie bez niej oznacza śmierć w samotności, frustracji i beznadziei.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Publicystyka
Roman Kuźniar: Gen. Kukuła zabiera nas na wojnę, ale nie wiadomo, z kim i gdzie
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jaka będzie „Rzeczpospolita”
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Nastała epoka wojen, pozostało tylko wypatrywać konfliktu między USA a Chinami
Publicystyka
Agnieszka Markiewicz: Mija rok od ataku Hamasu – Izrael nie może przestać reagować, a Zachód musi zacząć działać