Europejscy przywódcy... przepraszam - zachodnioeuropejscy przywódcy pozostają wobec swoich wyborców w toksycznej relacji. Są jak partner, któremu nieustannie grozi histeryczny wybuch. Ponieważ sami nie mogą się z tej toksycznej relacji wydostać – z elektoratem nie da się rozwieść – przerzucają tę toksyczność na innych. Jeszcze inni, co bardziej cwani, chcą tę toksyczność i szantaż emocjonalny obrócić w swoją korzyść.
Chociaż z czasem w coraz mniejszym stopniu, to jednak zachodnia opinia publiczna nadal rozlicza swoich liderów politycznych z moralności, a nie rozsądku w kontekście kryzysu migracyjnego. Bez względu na ponoszone koszty, w Europie Zachodniej wciąż dominuje dyskurs obowiązku moralnego w stosunku do uchodźców. Dlatego Europa – teraz już jako całość – wręcz prowokuje Erdogana do finansowo-emocjonalnych szantaży takich jak ten ujawniony ostatnio. Z jednej strony Europa nie chce zamknąć swoich granic, żeby nie wyjść przed zachodnimi wyborcami na niemoralną, ale z drugiej chce dać pieniądze Turcji, żeby ta zatrzymała ich u siebie. Z trzeciej strony Europa chce dać Turcji tylko trochę pieniędzy, żeby na tym interesie za dużo nie stracić. To oczywiście straszna hipokryzja, ale jak widać zachodnim wyborcom hipokryzja nie przeszkadza. Wystarczy pozór wielkoduszności.