Donosicielstwo ma w Polsce na tyle złe konotacje, że przykleja się do nazwanego tak człowieka jak obelga i zwalnia innych z konieczności szukania źródeł samego donosu. Winny jest przecież nie ten, na którego ktoś skarży, tylko sam skarżący. Bo..., jakim prawem!

Z jakiegoś powodu daliśmy sobie większe przyzwolenie na łamanie prawa, niż na informowanie o jego łamaniu, czyli na donosicielstwo. Zaczyna się od małego. Ściąganie w szkole to norma, ale już powiedzenie o tym nauczycielce to najczystsze donosicielstwo, a miano skarżypyty będzie się ciągnęło do końca szkolnych dni. Niepłacenie podatków to nawet chluba, przecież udało się naciągnąć ten pazerny fiskus. To sąsiadka, która poinformowała Urząd Skarbowy, że jeździmy nowym samochodem jest tą złą. Szpicel jak nic. Ciągle wielu nie mieści się w głowie, że dziewczyna gwałcona przez swojego ojca poszła w końcu na policję. To takich spraw nie załatwia się samemu w swojej rodzinie? Tak jak w sprawą wewnętrzną kościoła powinny w opini wielu księży zostać wszystkie przypadki pedofilii.

Po przyjęciu rezolucji w sprawie łamania konstytucji jeden z deputowanych grzmiał, że w Europie ustanowiono "dzień donosicielstwa". Ktoś raczył zakwestionować, to co robi władza. To pokazuje, że nasz wieloletni podział na „My ludzie, Oni władza” ciągle w Polsce trzyma się nieźle. Utrwalił się tak mocno, że niedawna jeszcze opozycja nie zauważyła, że sama zaczęła rządzić. Niepostrzeżenie „my” zmieniło się we „władza”, a „oni” we wszystkich pozostałych. I skoro teraz to ci wszyscy inni patrzą na ręce władzy i nie zgadzają się z tym co i jak robi, to sięga się po koronny argument, że są "inne bardziej istotne sprawy". Wiadomo, co tam łamanie konstytucji, skoro Europę zalewa fala imigrantów. Oszust podatkowy nie widzi swojej winy, bo przecież nikomu nie ukradł, a wokół tyle rozbojów i napadów. To, że ojciec, czy ksiądz molestował dziecko, którym powinien się opiekować, to tylko dla jego dobra, przecież okazał mu czułość. Nikogo nie zabił. A skoro i to nie przekonuje, to jeszcze trzeba głośno i publicznie zapytać: “Jak można wygadywać takie bzdury na swoją ojczyznę”? No właśnie, jak można oczerniać ojca, który jest takim spokojnym człowiekiem. Jak można donieść na sąsiada, który przecież nawet czasem zakupy staruszce zrobił.

Zresztą po co w ogóle się tłumaczyć. Wystarczy ostentacyjnie stwierdzić „nie życzę sobie arbitrażu jakiegoś podmiotu zewnętrznego” by mieć już święty spokój. A od dawna wiadomo, że to donosiciel jest tym złym, nie ten, na którego donoszą.