Mimo że był witany z nie mniejszym entuzjazmem niż poprzednie, nie zapisał się w historii czymś szczególnie pozytywnym. Przyniósł wiele ludzkiego nieszczęścia, kolejne fale kryzysów, podważył kilka uświęconych zasad. Z pewną ulgą można więc powiedzieć: mamy go wreszcie za sobą.
A co przed nami? Trudno oczywiście w dzisiejszych czasach prorokować. Zawsze mam wrażenie, że to igranie z Opatrznością. Niemniej kilka spraw jest pewnych. Nowe otwarcie w Ameryce. Ważne wybory, u progu których stoi Europa. Nowy wymiar wojny z terroryzmem, gdy w Syrii upadnie w końcu tzw. Państwo Islamskie. A więc także kilka istotnych wyzwań dla nas samych. Coraz bardziej paląca potrzeba zmierzenia się na poważnie z problematyką bezpieczeństwa i uchodźców. Na koniec Polska, nasza wspólna ojczyzna nad Wisłą, przypominająca dziś dworzec kolejowy, z którego pociągi rozjeżdżają się w różne strony.
Czego życzę nam wszystkim? Mądrości i mądrego patriotyzmu, w którym dobro kraju ważniejsze jest od nawet najgłębszych podziałów. Rozsądku i chrześcijańskiego miłosierdzia w głowach i sercach liderów polskiej polityki. Umiejętności rozmowy i znajdowania wspólnych znaczeń słów w języku, którym się posługujemy. Cierpliwości wobec słabszych i silniejszych. Namysłu i odwagi w głoszonych poglądach, ale bez buty i zacietrzewienia. Wiary, że aktywność publiczna jest po to, by przynosić dumę i radość, a nie strach i frustrację. Łaski Pańskiej dla wierzących w Boga. Ale też dla niewierzących.
I na koniec tego, by za 12 miesięcy żegnać rok 2017 z ciepłym uśmiechem i słowami: tak, spełnił nasze nadzieje.