Piotr Wierziłow sam wezwał pogotowie w ubiegłym tygodniu. Ale gdy lekarze przyjechali do jego mieszkania, nie mógł już nimi rozmawiać: zaczął tracić mowę i wzrok. Gdy sprowadzano go po schodach do karetki zaczął bredzić.
Analizy w miejscowej przychodni "nie wykazały niczego podejrzanego", ale zawieziono go na oddział toksykologiczny moskiewskiego szpitala miejskiego.
Po dwóch dniach w rosyjskim szpitalu, mężczyzna został przetransportowany do szpitala w Berlinie. Lekarze na konferencji prasowej poinformowali, że jego życie nie jest już zagrożone.
Zdaniem lekarzy aktywista został poddany działaniu substancji trującej atakującej układ nerwowy. Prawdopodobnie został otruty.
Wierziłow najbardziej wsławił się 15 lipca, gdy wraz z trójką koleżanek z Pussy Riot – wszyscy przebrani w mundury policyjne – na początku drugiej połowy finałowego meczu Mundialu wbiegł na murawę moskiewskiego stadionu na Łużnikach. Cała czwórka domagała się uwolnienia rosyjskich więźniów politycznych, a przede wszystkim ukraińskiego reżysera Olega Siencowa.