Rzecz dotyczy serii zbrodni na cudzoziemcach wykrytych przypadkiem. Na początku listopada 2011 roku dwóch bandytów obrabowało bank w Eisenach. Uciekli na rowerach. Ktoś zapisał numery kampera do którego załadowali rowery. Policja znalazła błyskawicznie zaparkowanego kampera w odludnym miejscu.
Gdy funkcjonariusze zbliżyli się do samochodu, zostali ostrzelani. Po krótkiej wymianie ognia kamper stanął w płomieniach. Pożar ugaszono. We wnętrzu znaleziono dwa ciała, kilka sztuk broni i 110 tys. euro w gotówce. Byli to Uwe Mundlos i Uwe Böhnhardt. Popełnili samobójstwo.
W tym momencie policja nie wiedziała jeszcze, że obaj bandyci są członkami organizacji o nazwie Podziemie Narodowosocjalistyczne (Nationalsozialistischen Untergrund, NSU).
Nie wiedziała też, że to oni zamordowali – przez siedem lat, począwszy od 2000 roku – dziesięć osób, w większości Turków, jednego Greka oraz niemiecką policjantkę. Obrabowali kilka sklepów i banków. Przypominało to akcje lewackich terrorystów Frakcji Armii Czerwone (RAF) sprzed lat pod wodzą Ulrike Meinhof i Andreasa Baadera, których ofiarą padły 34 osoby.
Jednak NSU mordowała z powodów rasistowskich, selekcjonując swe ofiary według klucza etnicznego. Pragnęli oczyścić Niemcy od obcego elementu.