Czy światu grozi głód? Ukraińska pszenica karmi Afrykę i Bliski Wschód

Co ósma kaloria spożywana na świecie pochodzi z Ukrainy i Rosji. Wojna wywołana przez Putina może przynieść niestabilność głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

Publikacja: 14.03.2022 21:00

Czy światu grozi głód? Ukraińska pszenica karmi Afrykę i Bliski Wschód

Foto: Adobe Stock

Ceny podstawowych towarów rolnych na światowych rynkach wzrosły w ostatnich tygodniach o ponad 50 proc. Na południu Iraku już wybuchły zamieszki w reakcji na wzrost cen olejów jadalnych i mąki, ale najgorsze dopiero przed nami. Jeśli wojna szybko się nie skończy, biedniejsze kraje świata będą musiały płacić znacznie więcej za żywność, co może doprowadzić do wybuchu zamieszek.

– Arabska wiosna w 2011 roku często jest nazywana rewolucją chleba. Wyższe ceny żywności były spowodowane wzrostem cen towarów rolnych na światowych rynkach w latach 2009–2010, ale ten wzrost był wolniejszy niż teraz – ostrzega w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jacob Kirkegaard, ekspert think tanku GMFUS.

Światowe potęgi

Na początku lat 90., tuż po upadku ZSRR, Rosja i Ukraina dostarczały zaledwie 1,5 proc. światowego eksportu pszenicy. Dziś to pszeniczne potęgi, których udział w eksporcie tego podstawowego ziarna wynosi odpowiednio 18 proc. i 10 proc., przy czym Rosja jest największym eksporterem.

Oba państwa odgrywają również kluczową rolę w zbożach paszowych. Od upadku Związku Radzieckiego łączny eksport jęczmienia wzrósł z niecałych 2 proc. do ponad 30 proc.

Ponadto Ukraina jest czwartym największym eksporterem kukurydzy (15 proc.). Jeśli chodzi o oleje roślinne, ewolucja jest jeszcze bardziej imponująca. Na początku lat 90. żaden z tych krajów nie eksportował oleju rzepakowego. Teraz mają łącznie 15-proc. udział w światowym eksporcie.

Czytaj więcej

Ukraina całkowicie wstrzymuje eksport zbóż

Jeśli chodzi o olej słonecznikowy, odpowiadają one obecnie za ponad 75 proc. całego eksportu oleju słonecznikowego, a sama Ukraina to prawie 50 proc. Dla porównania, łączny eksport na początku lat 90. wynosił mniej niż 8 proc.

– W krótkim terminie zagrożenie polega na tym, że praktycznie zablokowany jest transport towarów rolnych przez północną część Morza Czarnego i dotyczy to zarówno eksportu z Rosji, jak i Ukrainy – mówi Kirkegaard.

To już doprowadziło do problemów z podażą i do wzrostu cen. Na razie eksport płynie częścią zachodnią, ale ataki w tym rejonie, w tym na Odessę, mogą pogorszyć sytuację. W długim terminie jednak ryzyko jest znacznie poważniejsze: nawet jeśli wojna się skończy, a porty i szlaki czarnomorskie zostaną odblokowane, to nie będzie czego transportować.

– Mamy teraz okres siewów. Wojna powoduje, że rolnicy na Ukrainie nie mogą siać plonów. Nie będzie więc później, nawet jak wojna skończyłaby się za parę miesięcy, czego zbierać. Z kolei Rosja importuje jakościowe ziarna. I nie może ich teraz zaimportować, a więc nie będzie miała czego zasiać – tłumaczy ekspert GMFUS.

Poważny cios

Warto podawać razem dane dotyczące Rosji i Ukrainy, bo choć rosyjskie pola nie są bombardowane, to jednak występują poważne zaburzenia z powodu wojny.

Po pierwsze, wspomniany już problem z importem jakościowego ziarna. Po drugie, ograniczenia, która sama Rosja nałożyła na swój eksport. Wreszcie po trzecie, wykluczenie większości rosyjskich banków z systemu międzynarodowych rozliczeń SWIFT, co uniemożliwia płacenie za import z Rosji.

Towary rolne to produkty homogeniczne: nie ma tam wartości dodanej, można je wyprodukować w różnych miejscach świata. Da się zatem zastąpić dostawy z Rosji i Ukrainy, ale wymaga to czasu i oznacza wzrost cen.

– Dla Europy czy USA to niuans, będzie po prostu droższa żywność i wyższa inflacja. Ale dla krajów rozwijających się, zwłaszcza dla biedniejszej części populacji, to poważny cios. Oni wydają na podstawowe produkty żywnościowe znaczącą część swoich dochodów – mówi Kirkegaard. 23 kraje importują z Ukrainy 10 proc. lub więcej pszenicy. Zdecydowana większość tych krajów to gospodarki o niskich dochodach.

W przypadku krajów takich jak Gambia, Liban, Mołdawia, Dżibuti, Libia i Tunezja import z Ukrainy stanowił znacznie ponad 40 proc. całkowitego importu pszenicy. A trzeba jeszcze do tego dodać 44 mln Ukraińców, których też trzeba będzie nakarmić, bo nie będą mieli własnych plonów do zebrania.

Do problemu z zasiewami dochodzi kwestia zmniejszonej podaży wskutek unijnych sankcji, nawozów sztucznych oraz wyższych, w wyniku wzrostu cen gazu, kosztów ich wyprodukowania.

Rosja i Białoruś są czołowymi producentami nawozów sztucznych. W przypadku nawozów azotowych odpowiadają aż za jedną trzecią światowych dostaw. Wreszcie na wzrost cen żywności wpływa też fakt, że z powodu problemów z podażą wiele krajów wprowadza ograniczenia handlowe.

Do końca lutego Bank Światowy naliczył 40 takich nowych instrumentów wpływających na handel żywnością, z czego 30 ma bezpośredni negatywny wpływ na przewozy transgraniczne. Niektóre rządy obniżają ograniczenia importowe, a niektórzy producenci żywności i nawozów ograniczają eksport.

>A23

Ceny podstawowych towarów rolnych na światowych rynkach wzrosły w ostatnich tygodniach o ponad 50 proc. Na południu Iraku już wybuchły zamieszki w reakcji na wzrost cen olejów jadalnych i mąki, ale najgorsze dopiero przed nami. Jeśli wojna szybko się nie skończy, biedniejsze kraje świata będą musiały płacić znacznie więcej za żywność, co może doprowadzić do wybuchu zamieszek.

– Arabska wiosna w 2011 roku często jest nazywana rewolucją chleba. Wyższe ceny żywności były spowodowane wzrostem cen towarów rolnych na światowych rynkach w latach 2009–2010, ale ten wzrost był wolniejszy niż teraz – ostrzega w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jacob Kirkegaard, ekspert think tanku GMFUS.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przemysł spożywczy
Grona goryczy w Penedes. Susza pozbawia ludzi pracy
Przemysł spożywczy
Kreml sprzedał największego producenta wódek. Podejrzany kupiec, zaniżona cena
Przemysł spożywczy
Polacy wydają ponad 10 mld zł na posiłki z dostawą. Ale branża ma problem
Przemysł spożywczy
Polacy kupują coraz więcej kawy, chociaż drożeje
Przemysł spożywczy
Do sklepów trafi różowy sos od koncernów Heinz i Mattel. Efekt sukcesu „Barbie”