Europejska produkcja wieprzowiny jest na progu zmian – pojawiają się pierwsze symptomy spadku pogłowia trzody chlewnej. Stada zaczynają się zmniejszać, ale produkcja samego mięsa wciąż rośnie, co wraz ze spadającymi cenami prowadzi prostą drogą do nadpodaży, a to – do załamania się cen i końca tzw. świńskiej górki.

– Jesteśmy dziś w momencie zwrotu w cyklu świńskim – mówi Aleksander Dargiewicz, dyrektor zarządzający Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej. W czasie koniunktury rolnicy zwiększają produkcję, aż dochodzi do nadprodukcji, a wtedy jej opłacalność spada i rolnicy likwidują stada. Obecnie jesteśmy właśnie na tym etapie. – Pogłowie spada, ale minie kilka miesięcy, zanim to się odbije na produkcji mięsa, bo prosięta potrzebują pół roku, by dojść do wagi tuczowej – mówi Dargiewicz.

Pogłowie już spada i w Polsce, i w Niemczech. Według Eurostatu w czerwcu w Niemczech w porównaniu z ubiegłym rokiem pogłowie spadło o 1,1 proc., a macior nawet o 2,4 proc. W naszym kraju liczba tych zwierząt spadła po raz pierwszy od marca 2016 r., pogłowie świń liczyło w czerwcu 11,9 mln szt., o 1,4 proc. mniej niż w poprzednim kwartale.

Kolejnym znakiem końca tzw. świńskiej górki są spadające ceny, według Komisji Europejskiej średnie ceny trzody chlewnej spadły już w stosunku do ubiegłego roku o 12,9 proc. do 142,4 euro za 100 kg, w Polsce ceny spadły jeszcze mocniej, bo o 13,4 proc. Branżę martwi jednak wykrycie ognisk ASF w Belgii, co może zrujnować realną szansę europejskich producentów na zarobienie na wojnie celnej USA z Chinami. Nie chodzi o samą Belgię, ale bliskość Niemiec, które odpowiadają za ok. 20 proc. unijnego eksportu tego mięsa do „krajów trzecich". – Ewentualne pojawienie się wirusa w Niemczech i objęcie tego kraju restrykcjami wywozowymi na rynkach azjatyckich spowoduje skok podaży w Unii Europejskiej – mówi Grzegorz Rykaczewski, analityk rynków rolnych w Santander Banku.

Zamysł był taki, że gdy Waszyngton i Pekin będą się wzajemnie obkładać karnymi cłami, w Chinach podrożeje amerykańska soja (to już się stało), spadnie więc opłacalność produkcji, a europejscy producenci mięsa będą spokojnie zarabiać i zwiększać eksport do Chin. – Jeśli Niemcy, Holendrzy lub Duńczycy nie będą mogli eksportować do Chin, to chińska szansa UE odpłynie – mówi Michał Koleśnikow, ekspert ds. analiz sektora rolnego w BOŚ Banku. A to ważne także dla Polski, choć przez ASF nie eksportujemy do Chin. – W zeszłym roku eksport wieprzowiny z Polski był rekordowy, właśnie przez zwiększony eksport do UE oraz do USA i Hongkongu. Gdy Niemcy zostawią całe to mięso na rynku europejskim, spadające i tak od jesieni ubiegłego roku ceny po prostu się załamią – mówi Koleśnikow.