Same tylko podatki najwyraźniej nie wystarczają do łatania dziury budżetowej. Fiskus znalazł prosty sposób na powiększenie ściąganych kwot z podatników: doliczenie kosztów egzekucji administracyjnej. I to w wypadkach, gdy nie jest ona konieczna.
Chcieli sami zapłacić...
Przekonała się o tym warszawska spółka z branży chemicznej. Po kontroli z urzędu kontroli skarbowej otrzymała decyzję wymierzającą ponad 0,5 mln zł podatku dochodowego. Odwołała się do izby skarbowej, ale ta utrzymała decyzję w mocy. Zaledwie siedem dni po jej doręczeniu urząd skarbowy zajął konta bankowe spółki. Stało się tak mimo powiadomienia urzędu o gotowości do zapłaty podatku. Tyle że wtedy urząd dostałby jedynie podatek, bez kosztów egzekucyjnych. A te były równowartością małego samochodu – ponad 28 tys. zł.
Spółka wywalczyła zwrot „egzekucyjnych" pieniędzy, bo okazało się, że tytuł wykonawczy był wystawiony wadliwie. Dziś wciąż walczy w sądzie o odzyskanie podatku i dlatego jej przedstawiciele wolą zachować anonimowość. Przyznają jednak, że błyskawiczne wszczęcie egzekucji było dla nich szokiem.
– Wprawdzie o gotowości do zapłaty podatku powiadomiliśmy urząd tylko telefonicznie, ale to był wyraźny sygnał z naszej strony i tak szybkie zajęcie konta sprawia wrażenie wyjątkowej chciwości władz skarbowych – mówią.
Podobne sytuacje dzieją się nie tylko w Warszawie.