Sprawa została opisana przez kobietę na jej profilu w mediach społecznościowych. Przed kilkoma dniami 31-latka robiła zakupy w sklepie Lidl w Żywcu. Za towary płaciła, korzystając z kasy samoobsługowej, pomagał jej w tym pracownik dyskontu. Po zapłaceniu klientka skierowała się do wyjścia. Drogę zagrodził jej jednak ochroniarz. Poprosił o okazanie paragonu i zakupionych croissantów. Jak się okazało, jeden z rogalików nie był maślany, a kobieta zapłaciła za trzy croissanty właśnie tego rodzaju.
Kobieta pomyliła bułki przy kasie samoobsługowej. Ochrona zabrała ją na zaplecze, interweniowała policja
Klientka chciała uregulować brakującą różnicę i przeprosić za całą sytuację, wskazując, że to zwykła pomyłka. Jednak ochroniarz stwierdził, że doszło do przestępstwa oszustwa, po czym poprosił o udanie się na zaplecze sklepu. Kobieta odmówiła, wobec czego ochroniarze wezwali policję. W rezultacie klientka dobrowolnie udała się na zaplecze. – Zaczęli mnie zastraszać, że to, co zrobiłam to przestępstwo. Powiedzieli, że czekamy aż policja przyjedzie. (…) Absurdalna sytuacja. Nie myślałam, że coś takiego mnie spotka. Przebywałam tam łącznie ponad godzinę – mówi kobieta.
Czytaj więcej
Choć policyjne statystyki wskazują na spadek liczby zgłoszeń tego typu przestępstw i wykroczeń, t...
Po przyjeździe policjantów ochroniarze nalegali, aby całą sprawę potraktować jako kradzież. Mundurowi stwierdzili jednak, że nie będą z tego sporządzać nawet notatki. Ostatecznie kobieta uregulowała różnicę w opłacie za croissanty w wysokości 1,12 zł i została puszczona wolno.
– Dostałam ataku paniki na zapleczu w Lidlu. Uspakajała mnie policjantka, nie mogłam uspokoić oddechu, dostałam bólu w brzuchu i klatce piersiowej. Pierwszy raz w życiu miałam taką sytuację. (…) To, do czego ochroniarze w sklepach się posuwają, jest nienormalne – relacjonowała kobieta.