To podczas tego wydarzenia prezydent Adamowicz został śmiertelnie ugodzony nożem. Zdaniem śledczych, Dariusz S. złożył nieprawdziwe zeznania i nakłaniał inną osobę, by zrobiła to samo. Mężczyzna przyznał się do winy.
Wieczorem 13 stycznia Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W., który wtargnął na scenę podczas koncertu. Gdy napastnik został zatrzymany, Dariusz S. przekazał policji plakietkę "Media", którą rzekomo miał posługiwać się napastnik. Można przypuszczać, że Dariusz S. chciał przekonać policję, że zabójca Adamowicza wszedł na scenę jako dziennikarz i że to organizatorzy wydarzenia popełnili tutaj błąd.
- Dariusz S. przyznał się później, że cała sprawa związana z atakiem na prezydenta go przerosła. Że był zaszokowany całą sytuacją – mówi prok. Wawryniuk.
W lutym gdańska prokuratura zarzuciła Dariuszowi S. z agencji ochrony Tajfun dwukrotne złożenie nieprawdziwych zeznań. Ówczesny dyrektor firmy, która ochraniała gdański finał WOŚP (tam doszło do ataku na prezydenta Adamowicza) miał również nakłaniać inną osobę do składania fałszywych zeznań. Dzisiaj Prokuratura Okręgowa w Gdańsku skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Dariuszowi S.
Prezydenta Adamowicza zaatakował Stefan W. Gdy został on zatrzymany, Dariusz S. przekazał policji plakietkę "Media", którą rzekomo miał posługiwać się napastnik. Śledczy ustalili później, że nie była to prawda.