Reklama

Zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza: oskarżono pracownika ochrony finału WOŚP z 13 stycznia

Na ławie oskarżonych zasiądzie dyrektor ds. bezpieczeństwa i BHP agencji ochrony Tajfun, która w styczniu ochraniała koncert "Gdańsk dla Orkiestry" - poinformował onet.pl

Publikacja: 04.07.2019 10:59

Zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza: oskarżono pracownika ochrony finału WOŚP z 13 stycznia

Foto: gdansk.pl/ Grzegorz Mehring

To podczas tego wydarzenia prezydent Adamowicz został śmiertelnie ugodzony nożem. Zdaniem śledczych, Dariusz S. złożył nieprawdziwe zeznania i nakłaniał inną osobę, by zrobiła to samo. Mężczyzna przyznał się do winy.

Wieczorem 13 stycznia Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W., który wtargnął na scenę podczas koncertu. Gdy napastnik został zatrzymany, Dariusz S. przekazał policji plakietkę "Media", którą rzekomo miał posługiwać się napastnik. Można przypuszczać, że Dariusz S. chciał przekonać policję, że zabójca Adamowicza wszedł na scenę jako dziennikarz i że to organizatorzy wydarzenia popełnili tutaj błąd.

- Dariusz S. przyznał się później, że cała sprawa związana z atakiem na prezydenta go przerosła. Że był zaszokowany całą sytuacją – mówi prok. Wawryniuk.

W lutym gdańska prokuratura zarzuciła Dariuszowi S. z agencji ochrony Tajfun dwukrotne złożenie nieprawdziwych zeznań. Ówczesny dyrektor firmy, która ochraniała gdański finał WOŚP (tam doszło do ataku na prezydenta Adamowicza) miał również nakłaniać inną osobę do składania fałszywych zeznań. Dzisiaj Prokuratura Okręgowa w Gdańsku skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Dariuszowi S.

Prezydenta Adamowicza zaatakował Stefan W. Gdy został on zatrzymany, Dariusz S. przekazał policji plakietkę "Media", którą rzekomo miał posługiwać się napastnik. Śledczy ustalili później, że nie była to prawda.

Reklama
Reklama

13 stycznia, wieczorem Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W., który wtargnął na scenę podczas koncertu - gdańskiego finału WOŚP. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie następnego dnia zmarł.

Dwa dni później Dariusz S. był przesłuchiwany w charakterze świadka. Zaprzeczył wówczas swoim wcześniejszym zeznaniom. Mężczyzna stwierdził, że nie widział identyfikatora "Media" i nie przekazywał go policji. 17 stycznia Dariusz S. znów był przesłuchiwany. - Ponownie zeznał nieprawdę, podając tym razem, że nie pamięta okoliczności przekazania przez siebie identyfikatora – relacjonuje Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Jak ustalili śledczy, Dariusz S. próbował wpłynąć na jednego z pracowników firmy Tajfun, by w zeznaniach potwierdził jego wersję.

Dlaczego Dariusz S. kłamał ws. identyfikatora? - Mężczyzna przyznał się później, że cała sprawa związana z atakiem na prezydenta go przerosła. Że był zaszokowany całą sytuacją – mówi Onetowi Wawryniuk.

Można przypuszczać, że Dariusz S. chciał przekonać policję, że zabójca Adamowicza wszedł na scenę jako dziennikarz i że to organizatorzy wydarzenia popełnili tutaj błąd. Gdyby policjanci uwierzyli w tę wersję, stawiałoby to w lepszym świetle firmę Tajfun, która ochraniała imprezę WOŚP w Gdańsku. Prawda była jednak inna – morderca prezydenta Adamowicza wszedł na scenę bez żadnego identyfikatora i nikt z ochrony go nie zatrzymał.

Czytaj więcej na onet.pl

Prawo karne
Prokurator krajowy o śledztwach ws. Ziobry, Romanowskiego i dywersji
Konsumenci
Nowy wyrok TSUE ws. frankowiczów. „Powinien mieć znaczenie dla tysięcy spraw”
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama