W Internecie kwitnie handel punktami karnymi. Za oddanie jednego trzeba zapłacić od 100 do 200 zł. Interes staje się coraz bardziej opłacalny, bo sądy coraz surowiej karzą właścicieli, którzy nie wskazują danych kierowcy popełniających wykroczenie. Najwyższa do tej pory grzywna wyniosła 850 zł. Posłowie zamierzają to zmienić. Chcą zobowiązać właścicieli aut do ewidencjonowania wykorzystywania ich samochodu. Taki wykaz mieliby przechowywać przez dwa lata. Wówczas ucieczka w niepamięć byłaby niemożliwa. Do niedawna zasłaniali się nią głównie przedstawiciele handlowi, których podróże po kraju to praca.
– Od czerwca, kiedy zaczął obowiązywać zmieniony, surowszy taryfikator mandatów, wśród mających kłopoty z pamięcią przybywa też prywatnych kierowców – wyjaśnia Dariusz Kamiński z radomskiej drogówki. Twierdzi, że to właśnie punkty karne są dla nich dotkliwą karą. – Wielu z nich proponuje, że zapłaci dobrowolnie wyższy mandat, ale bez punktów karnych – podaje.
Bez amnezji za kierownicą
– Zmiany wymaga obecny art. 78 prawa o ruchu drogowym – wyjaśnia Adam Jasiński, ekspert parlamentarnego zespołu do spraw bezpieczeństwa, który przygotował propozycje. Dziś, jak twierdzi, ust. 5 tego przepisu wyraźnie mówi, że właściciel lub posiadacz pojazdu jest obowiązany wskazać na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania. Właściciele próbują go obejść. Kodeksowy wyjątek dotyczy sytuacji, kiedy pojazd został użyty wbrew woli i wiedzy posiadacza (czyli np. skradziony). Wtedy nie trzeba wskazywać, kto go prowadził.
Po zmianach art. 78 ma być uzupełniony o dwa ustępy. Do katalogu uprawnionych do żądania „wydania" kierowcy dopisana ma być straż miejska, a właściciel auta zobowiązany ma być do ewidencjonowania używania pojazdu.
Fryzjer w ewidencji
W grę wchodzi korzystanie zarówno z aut służbowych, jak i prywatnych.