Romanse biurowe obrosły złą sławą, kojarząc się z wyuzdanymi zachowaniami lub związkami opartymi na cynicznym wykorzystywaniu relacji służbowych. Jednak dla wielu to wiodące miejsce, gdzie mogą poznać życiowego partnera.
Dużo mówi się o trendzie związanym z poszukiwaniem partnera w sieci. Okazuje się jednak, że tylko 5 proc. par poznało się w ten sposób – wynika z badań CBOS z 2011 r. Najwięcej związków miało swój początek właśnie w pracy (34 proc.) lub w kręgu znajomych (25 proc.).
Z jednej strony związki w pracy wiążą się z ryzykiem – jeśli źle ulokujemy uczucie, a związek się skończy, narażamy się na pogorszenie relacji w biurze, szczególnie, gdy obiektem uczuć był przełożony. Z drugiej praca to miejsce, gdzie poznajemy ludzi podobnych do siebie, często posiadających zbliżone zainteresowania. – Często pracownicy wolą wejść w związek z osobą, którą dobrze znają i którą cenią za poczucie odpowiedzialności w wykonywaniu obowiązków. Uważają, że taka osoba wykaże się odpowiedzialnością również w związku – przekonuje Izabela Kielczyk, psycholog biznesu, coach.
Miłość w biurze dodaje skrzydeł
Szefowie zwykle niechętnie patrzą na miłość kwitnącą w miejscu pracy. A niekoniecznie musi ona negatywnie wpływać na efektywności pracy.
- Jeśli zakochujemy się we współpracowniku, tworzymy z nim związek, nie musi to oznaczać, że będziemy pracować gorzej. Takie osoby są po prostu szczęśliwe, że wreszcie znalazły drugą połówkę. Szczególnie mężczyźni zaczynają pracować efektywniej, często z tego powodu, że przejawiają większą troskę o zakładaną rodzinę czy po prostu chcą się wykazać przed partnerką. W przypadku kobiet bywa różnie – jednym związek daje więcej energii, którą wykorzystują twórczo, u innych praca schodzi na dalszy plan, gdyż koncentrują się na nowych rolach, np. żony, matki – mówi Izabela Kielczyk.