Poniedziałki, gdy po weekendzie wracamy do pracy, dla większości są dość trudne. Jednak najtrudniejszy do przeżycia i najbardziej przygnębiający w roku jest na północnej półkuli trzeci poniedziałek stycznia - twierdzi Cliff Arnall, walijski psycholog, który od 2005 r. co roku określa dokładny termin Blue Monday. Bo ten przypada w niektórych latach na drugi albo czwarty poniedziałek- tak było w 2016 r., gdy najbardziej smętny dzień roku wyznaczono na 25 stycznia.
Skąd to przygnębienie? Psycholog twierdzi, że to efekt połączenia kilki czynników. Po pierwsze klimatu i pogody. W styczniu na naszej półkuli mamy zwykle krótkie, mroźne dni i mało słońca (dzisiejsza wprawdzie mroźna ale słoneczna w większości kraju pogoda, może więc zmniejszyć uciążliwość tegorocznego Blue Monday).
Do pogody dochodzi często rozczarowanie związane ze złamaniem większości - albo i wszystkich noworocznych postanowień, spadek energii, poświąteczny kredyt nie wspominając o zwiększeniu objętości w pasie po świąteczno-noworocznych biesiadach.
Jak jednak zwracają uwagę inni psycholodzy, matematyczne wyliczenia Arnalla, nie mają naukowych podstaw ani nie są oparte na badaniach. Mogą być natomiast samosprawdzającą się prognozą- bo skoro mamy czuć się źle, to szukamy potwierdzenia tego stanu.
Sam Arnall wyjaśnia w rozmowach z brytyjskimi mediami, że wcale nie zamierzał przygnębiać ludzi. Tak naprawdę Blue Monday miał być marketingowo-prowską PR zagrywką wymyśloną przez marketingowców jednego z brytyjskich biur podróży, którzy chcieli w ten sposób napędzić klientów na wiosenne i letnie wyjazdy „po słońce”. Biuro zwróciło się do Arnalla, by wyznaczył dzień najlepszy do rezerwacji wyjazdów- gdy jest nam tak smutno, że szukamy czegoś, co może nas pocieszyć.