W światowych rankingach najbardziej atrakcyjnych benefitów, czyli dodatków pozapłacowych dla pracowników,gdzie o prymat walczą m.in. lodówka pełna darmowego piwa i sfinansowana przez pracodawcę podróż życia, ostatnio pojawił się nowy konkurent- pośmiertne wsparcie dla rodziny pracownika,które wprowadził Google.
W czasach, gdy nie ma tygodnia by jakiś pracodawca nie ogłaszał programu cięcia kosztów, niewiele rzeczy buduje pozytywny wizerunek firmy tak skutecznie, jak informacja o nowym, atrakcyjnym beneficie.Wie o tym doskonale nowa szefowa Yahoo, Marissa Meyer, która do niedawna była wiceprezesem Google'a - ikony w dziedzinie dodatków pozapłacowych dla pracowników.
Nic więc dziwnego,że jedną z pierwszych decyzji prezes Meyer było wprowadzenie darmowych posiłków w firmowej kafejce Yahoo w Synnyvale. Co prawda to jeszcze daleko do wyboru kilkunastu restauracji, w których mogą się stołować bezpłatnie pracownicy amerykańskiej centrali Google w Mountain View, ale był to konkretny sygnał zmian w Yahoo. Podobnie jak wprowadzenie (też na wzór Google) piątkowych spotkań informacyjno-integracyjnych.
Pół pensji dla partnera, ale nie w Polsce
Wkrótce jednak szefowej Yahoo ukradł show szef HR Google, Laszlo Bock, który w wywiadzie dla magazynu „Forbes" poinformował oficjalnie o wprowadzonym w zeszłym roku programie pośmiertnego wsparcia dla rodziny pracowników firmy. I to wsparcia na tyle hojnego,że zwróciły na to uwagę chyba wszystkie media w USA i spora część w reszcie świata.
Bo choć zdarza się,że pracodawca finansuje dodatkowe zasiłki pogrzebowe dla rodziny zmarłego pracownika (pewna japońska firma współfinansuje nawet swej załodze miejsca pochówku) to benefit Google idzie dalej. Przez dziesięć lat po śmierci pracownika firmy jego małżonek albo życiowy partner będzie otrzymywał co roku połowę pensji zmarłego, a dodatkowo dzieci dostaną po tysiąc dolarów miesięcznie- aż do ukończenia 19 lat, albo 23 lat -jeśli studiują.