Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.
Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.
Treści, którym możesz zaufać.
Aktualizacja: 07.06.2016 21:33 Publikacja: 07.06.2016 20:40
Foto: materiały prasowe
Na miejsce poczciwego Q, osoby dojrzałej, autora wszelkich gadżetów i samochodów latająco-pływających, wprowadzono młodego maniaka nowych technologii. I tu nastąpił pierwszy zgrzyt pomiędzy nim oraz Bondem. Zgrzyt pokoleniowy wynikający z zupełnie innego rozumienia zmieniającego się świata. Podobne nieporozumienia zdarzają się codziennie w każdej prawie firmie. Młodzi ludzie są nastawieni na wykonywanie prostych obowiązków, maksymalną automatyzację oraz unikanie życia „w realu". Skupiają się na komunikacji wirtualnej. To kreuje ogromne problemy między nimi a kadrą kierowniczą, będącą zazwyczaj w wieku, kiedy uścisk dłoni i rozmowa w cztery oczy to rzecz oczywista, wręcz niezbędna. Budowanie kanałów komunikacji bezpośredniej jest niezwykle trudne, trzeba bowiem pokonać wiele barier w relacjach. W tym takich jak chociażby prawidłowe wyrażanie swoich myśli, a nie mówienie skrótowe, czy też okazywanie umiarkowanej asertywności zamiast stawania okoniem w każdej sytuacji. Coraz częściej dostaję informacje od klientów, że poszukują kandydatów wszechstronnych, elastycznych i umiejących pracować wielozadaniowo. To jest pięta achillesowa dzisiejszej młodzieży, wynikająca niestety ze złego systemu edukacji, który kształci androidy, a nie ludzi myślących holistycznie. Przed menedżerami i zespołami HR stoją więc wielkie wyzwania, aby wyrobić w młodych ludziach cechy niezbędne do bycia wartościowym pracownikiem, a nie tylko wykonawcą prostych czynności. Powyższe problemy znajdują już niestety odbicie także na stanowiskach menedżerskich. Ostatnio miałem okazję poznać kilku kandydatów z jednego dużego, międzynarodowego banku. Braki kadrowe, a zarazem niezbyt dobre zarządzanie na poziomie wyższej kadry kierowniczej powodują, że bank po roku od przyjęcia do pracy specjalisty z dwuletnim doświadczeniem awansuje go na szefa zespołu. Ten zaś po tygodniu gubi się w zarządzaniu procesami oraz ludźmi. Nie potrafi posadzić zespołu przy stole i porozmawiać z nimi otwarcie, jedynie przekazuje polecenia za pomocą systemu do zarządzania projektami. System nie uwzględnia jednak czynnika ludzkiego, niezrozumienia poleceń czy też zwykłych problemów życiowych ludzi. Następstwem takiego stylu zarządzania jest ogromna frustracja zarówno samego lidera, jak i podległych pracowników, czego konsekwencją są wręcz masowe odejścia.
Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.
Treści, którym możesz zaufać.
Technologie są motorem rozwoju, ale mają też mroczną stronę. Cyfryzacja, praca zdalna i AI negatywnie wpływają n...
Tylko nieco ponad dwie piąte aktywnych zawodowo Polaków uważa, że firmy doceniają ich wkład. Natomiast prawie po...
Chociaż najnowsze badania wskazują na znaczną poprawę standardów w działalności polskich przedsiębiorstw, to nad...
Podczas gdy ponad połowa szefów dużych firm w Europie żyje w przekonaniu o pełnym zaangażowaniu swych podwładnyc...
Polska firma e-commerce ogłosiła duże zmiany w swoich strukturach, które nie spodobały się jej pracownikom. Alle...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas