Bartłomiej Piwnicki: Zrozumieć potrzeby młodych

Jako wielki fan filmów z Bondem oglądałem ostatnio „Skyfall". Kolejny raz seria z Danielem Craigiem złamała konwencję.

Aktualizacja: 07.06.2016 21:33 Publikacja: 07.06.2016 20:40

Bartłomiej Piwnicki: Zrozumieć potrzeby młodych

Foto: materiały prasowe

Na miejsce poczciwego Q, osoby dojrzałej, autora wszelkich gadżetów i samochodów latająco-pływających, wprowadzono młodego maniaka nowych technologii. I tu nastąpił pierwszy zgrzyt pomiędzy nim oraz Bondem. Zgrzyt pokoleniowy wynikający z zupełnie innego rozumienia zmieniającego się świata. Podobne nieporozumienia zdarzają się codziennie w każdej prawie firmie. Młodzi ludzie są nastawieni na wykonywanie prostych obowiązków, maksymalną automatyzację oraz unikanie życia „w realu". Skupiają się na komunikacji wirtualnej. To kreuje ogromne problemy między nimi a kadrą kierowniczą, będącą zazwyczaj w wieku, kiedy uścisk dłoni i rozmowa w cztery oczy to rzecz oczywista, wręcz niezbędna. Budowanie kanałów komunikacji bezpośredniej jest niezwykle trudne, trzeba bowiem pokonać wiele barier w relacjach. W tym takich jak chociażby prawidłowe wyrażanie swoich myśli, a nie mówienie skrótowe, czy też okazywanie umiarkowanej asertywności zamiast stawania okoniem w każdej sytuacji. Coraz częściej dostaję informacje od klientów, że poszukują kandydatów wszechstronnych, elastycznych i umiejących pracować wielozadaniowo. To jest pięta achillesowa dzisiejszej młodzieży, wynikająca niestety ze złego systemu edukacji, który kształci androidy, a nie ludzi myślących holistycznie. Przed menedżerami i zespołami HR stoją więc wielkie wyzwania, aby wyrobić w młodych ludziach cechy niezbędne do bycia wartościowym pracownikiem, a nie tylko wykonawcą prostych czynności. Powyższe problemy znajdują już niestety odbicie także na stanowiskach menedżerskich. Ostatnio miałem okazję poznać kilku kandydatów z jednego dużego, międzynarodowego banku. Braki kadrowe, a zarazem niezbyt dobre zarządzanie na poziomie wyższej kadry kierowniczej powodują, że bank po roku od przyjęcia do pracy specjalisty z dwuletnim doświadczeniem awansuje go na szefa zespołu. Ten zaś po tygodniu gubi się w zarządzaniu procesami oraz ludźmi. Nie potrafi posadzić zespołu przy stole i porozmawiać z nimi otwarcie, jedynie przekazuje polecenia za pomocą systemu do zarządzania projektami. System nie uwzględnia jednak czynnika ludzkiego, niezrozumienia poleceń czy też zwykłych problemów życiowych ludzi. Następstwem takiego stylu zarządzania jest ogromna frustracja zarówno samego lidera, jak i podległych pracowników, czego konsekwencją są wręcz masowe odejścia.

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Praca
Rząd odpowiada na plany masowych zwolnień w firmach. 50 mln zł wsparcia
Praca
Trudno dzisiaj zagonić pracownika do biura. Szczególnie w piątek
Praca
Tego powinni się uczyć przyszli menedżerowie AI
Praca
Depresja pracowników kosztuje firmy miliardy złotych. Straty są coraz większe
Praca
Rekordowa liczba studenckich staży w Programie Kariera