- Mój ojciec załatwił 20 miliardów dolarów twojemu ojcu, a ty płaczesz, bo wydałeś na mnie 400 szekli [równowartość ponad 115 dolarów] – powiedział Jair Netanjahu, syn Beniamina, do swojego kolegi, syna izraelskiego multimilionera, gdy opuścili klub nocny. Te 400 szekli, jak wyjaśnił potem Jair, kolega zapłacił za niego za prostytutkę.
Pochodzące z 2015 roku nagranie, w którym padają słowa wówczas 24-letniego syna szefa rządu, puszczono w najpopularniejszym show telewizyjnym w ostatni poniedziałek wieczorem. Od tej pory zajmują się nimi media całego kraju i politycy.
Syn był pijany
Rząd przystąpił do kontrataku. Sam premier wyraził oburzenie, że telewizja zapłaciła 60 tysięcy szekli za nagranie, co jest jego zdaniem „przekroczeniem granicy” i powinien się tym zająć wymiar sprawiedliwości.
Minister sprawiedliwości Ajelet Szaked powiedziała zaś w piątek, że rząd powinien przygotować ustawę, która by zakazywała publikacji tajnych taśm. O treści nagrania, w którym jest mowa o wspieraniu przez premiera interesów multimilionera Kobiego Majmona, przedstawiciele rządu mają do powiedzenia jedno: młody Netanjahu był pod wpływem alkoholu. On sam zresztą też tak się tłumaczy, przeprasza i zapewnia, że nie wiedział co mówi. Czyli opowieści o 20 miliardach dolarów nie należy traktować poważnie.
Nic nie zaszkodzi Netanjahu?
Czy taśmy zaszkodzą rządzącemu prawie od dziewięciu lat Netanjahu? - To zależy, w jakim środowisku. Zaślepieni zwolennicy widzą w przywódcy tylko pozytywne strony. Podczas spotkania pod koniec tygodnia ludzie rządzącego Likudu wyrażali podziw dla taty, syna i mamy. Prawica mówi, po co się mieszać w prywatne sprawy. A liberalne media, takie jak dziennik „Haarec” drążą aferę, to dla nich główna informacja – mówi „Rzeczpospolitej” Uri Huppert, adwokat i publicysta z Jerozolimy.