Rzeczpospolita: Cały aparat państwa został uruchomiony, aby zapewnić zwycięstwo Fideszu. Bruksela jakoś na to zareaguje?
Mark Leonard: Nie sądzę. Dopóki Viktor Orbán już zupełnie jawnie nie przeciwstawi się zasadom państwa prawa, kopenhaskim kryteriom członkostwa w Unii, nie będzie reakcji Komisji Europejskiej. Chyba, że wyszłyby na jaw ewidentne oszustwa przy liczeniu głosów w tych wyborach.
Od ośmiu lat Orbán krok po kroku zmienia ustrój kraju. Dlaczego Bruksela nie potrafi skutecznie tego zablokować?
Tu nie chodzi o Brukselę, o Komisję Europejską: ona działa w ramach ograniczonych kompetencji. Sprawa ma zaś charakter wybitnie polityczny i musi być rozstrzygnięta przez przywódców państw Unii. W tym kontekście należałoby się zastanowić, dlaczego Angela Merkel się zgadza, aby Fidesz razem z CDU/CSU należał do klubu Europejskiej Partii Ludowej (EPP) w Parlamencie Europejskim. Przecież Orbán opiera swoją propagandę na ciągłym atakowaniu niemieckiego rządu. Moja matka wywodzi się z rodziny niemieckich Żydów i nie rozumiem, dlaczego chadecy w Niemczech czują się komfortowo w jednym klubie z Fideszem, który prowadzi jawnie antysemicką kampanię wymierzoną przeciwko George'owi Sorosowi.
Dlaczego?