Mateusz Kusznierewicz: PFN zrzuca z siebie winę

Polska Fundacja Narodowa nie przekazywała środków na dodatkowe koszty, które razem uzgodniliśmy. A jachtu nie kupiła z powodów podatkowych – mówi w rozmowie z rp.pl Mateusz Kusznierewicz, komentując przyczyny zakończenia projektu Polska 100.

Aktualizacja: 08.05.2018 21:46 Publikacja: 08.05.2018 16:34

Mateusz Kusznierewicz: PFN zrzuca z siebie winę

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

"Rzeczpospolita": Czy są jeszcze jakiekolwiek szanse, że na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości ruszy Pan w rejs dookoła świata?

Mateusz Kusznierewicz: Rejs dookoła świata raczej nie dojdzie już do skutku. Być może uda się zrealizować coś w zamian, ale póki co mam zdecydowanie za mało informacji, by o czymkolwiek przesądzać. Trudno będzie ruszyć z jakąś inicjatywą w tym roku, bo są ogromne opóźnienia, jeśli chodzi o przygotowanie jachtu.

20 mln zł na rejs miała wyłożyć Polska Fundacja Narodowa. Dziś ogłosiła, że kończy współpracę z kierowaną przez pana fundacją Navigare. Z oświadczenia PFN wynika, że to Navigare ponosi całkowitą odpowiedzialność za tę sytuację. Fundacja miała nie zapłacić części wynagrodzeń załogi i kosztów podwykonawców, pracujących przy przygotowaniu jachtu do rejsu.

To przerzucanie winy z siebie na kogoś innego. Polska Fundacja Narodowa miała obowiązek przekazywać środki na remont jachtu, które następnie my mieliśmy rozdysponowywać. Na dodatkowe koszty, na które zdecydowaliśmy się wszyscy razem, PFN nie przekazała już środków. Stąd pojawiła się dziura w budżecie w wysokości kilkuset tysięcy złotych. Jednak głównym powodem obecnych problemów jest niezakupienie jachtu przez Polską Fundację Narodową.

Dlaczego PFN się na to nie zdecydowała?

Proces transakcji przedłużał się z powodów podatkowych.

A jak to możliwe, że wciąż nie zakupiony jacht był już remontowany?

Polska Fundacja Narodowa wyraziła na to zgodę. Robiliśmy wszystko, by jacht był przygotowany na czas.

Gdzie obecnie się znajduje?

We Francji nieopodal Nicei. Jest własnością firmy SFS z siedzibą w Luksemburgu.

Kiedy zaczął pan podejrzewać, że może być problem z zakupem tego jachtu?

Początkowo liczyliśmy na to, że będzie kupiony już w lutym. Później w marcu. Jednak ta transakcja była wciąż odwlekana z powodu obecnego właściciela jachtu.

Jak długo pracuje pan nad tym projektem?

Od czterech lat.

Wtedy jeszcze nie było Polskiej Fundacji Narodowej.

Szukałem wtedy innych sponsorów. W końcu pojawiła się Polska Fundacja Narodowa, która dała zielone światło. Od początku ten projekt był planowany na stulecie odzyskania niepodległości.

Gdy do mediów przedostały się informacje o kosztach projektu, zaczęły pojawiać się komentarze, że 20 mln to za dużo jak na rejs, który nie będzie mocno zauważony, za to stanie się formą przygody dla niewielkiej grupy osób. Jak pan się do tego odnosi?

To był naprawdę niewielki budżet, biorąc pod uwagę rozmiar przedsięwzięcia. A udział w regatach żeglarskiego Wielkiego Szlema jest bardzo dobrym sposobem na promocję. Wiedzą o tym duże koncerny, które sponsorują załogi. W Polsce regaty mają co prawda niewielu kibiców, jednak są oglądane na całym świecie. Dlatego nasz projekt był znakomity pod względem marketingowym.

Ile ludzi było zaangażowanych w ten projekt?

Około 20.

Co będzie się z nimi teraz działo?

To dobre pytanie.

Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia