Niestety tak. W praktyce na pierwszym miejscu wcale nie jest Parlament Europejski, tylko Rada i Komisja Europejska. Tam jakość naszej aktywności jest źródłem niskich ocen i – w finale – pewnej izolacji. Trzeba pamiętać, że polityka bezpieczeństwa, wspólna polityka rolna czy np. polityka transportowa to zasadnicza część wszelkiej aktywności instytucji europejskich. W poprzedniej kadencji spotkania odnoszące się np. do obronności i bezpieczeństwa rzadko odbywały się pod osobistym przewodnictwem wysokiej komisarz, czyli wówczas pani Catherine Ashton. Dziś większości przewodzi Federica Mogherini. Są też zdecydowanie częstsze. Jeśli pana ministra Macierewicza na tych spotkaniach prawie nie było, a jego przedstawiciele najczęściej byli bez stosownych pełnomocnictw, komentarz jest po prostu zbędny, a konsekwencje oczywiste. W aktywności obejmującej wspólną politykę rolną bardziej widoczny był przewodniczący komisji rolnej w PE pan Czesław Siekierski niż minister Krzysztof Jurgiel. Nie powinno to tak wyglądać.. Jeśli do tego dodamy toczące się sprawy przed Trybunałem Sprawiedliwości, lekceważenie opinii Komisji Weneckiej i bezsensowne szukanie kontrkandydata dla Donalda Tuska,na drugą połowę jego kadencji, z wynikiem 27:1, mamy pewną całość.
A w przypadku kampanii krajowej, PiS chce ja przeprowadzić w oparciu o postulaty socjalne. Jak powinna odpowiedzieć PO?
To zły pomysł i – jak łatwo dostrzec – niezwykle kosztowny. Dziś PiS wpisuje się w groźną w Europie falę skrajnego populizmu. Być może na użytek wewnętrzny, dla ich elektoratu to ważne obietnice. Niemniej jednak, patrząc na zbliżającą się kampanię do PE, to także sygnał dla rozmaitych stron, analityków, także potencjalnych partnerów, że Polska schodzi z drogi uzyskiwania sukcesu, poprzez inwestycje, a idzie w kierunku samej konsumpcji. Wracając zaś do eurowyborów, uważam, że nasze pryncypia powinny być proste: z jednej strony bronić naszego uczestnictwa w UE, polityki spójności, pewnej suwerenności, która dotyczy kwestii podstawowych, na przykład energetycznych. Z drugiej strony doprowadzać do sytuacji, w której jesteśmy po prostu szanowani. Dziś najbardziej bolesne są utrata szacunku, wiarygodności, utrata miejsca przy głównym stoliku, a w efekcie – dostępu do podstawowych informacji.
Rząd PiS powtarza ciągle, że Niemcy są naszym ważnym sojusznikiem, jak to wygląda w PE?
Sami politycy z Niemiec są podzieleni. My tego w Polsce nie obserwujemy, natomiast każdego dnia jestem świadkiem dość ostrych sporów właśnie w obrębie grupy niemieckiej. My Polacy także mamy jeden ważny problem. To ocena samej pani kanclerz Angeli Merkel. Rząd PiS podejmował nawet próby jej zohydzenia, albo nie bronienia w rozmaitych sporach. Sam uważam, że na życzliwszego szefa rządu Niemiec od obecnej pani kanclerz będziemy musieli dość długo poczekać.
Rok temu pana zdaniem Robert Biedroń nie nadawał się na lidera. Jak pan teraz ocenia jego pierwsze kroki?