Podatek od fortun?
– Jednorazowe obciążenie szczególnie zamożnych obywateli jest jedną z możliwości szybkiego doprowadzenia do porządku finansów państwa po kryzysie – twierdzi Saskia Esken, współprzewodnicząca SPD, ugrupowania koalicyjnego w rządzie Angeli Merkel.
SPD nie precyzuje, na czym miałby polegać jednorazowy podatek od najbogatszych, ale jeszcze przed kryzysem proponowała podwyższenie opodatkowania fortun tak, aby zapewnić co najmniej jeden miliard euro rocznie dodatkowych wpływów budżetowych. I to mimo że niemiecki budżet przez kilka ostatnich lat miał nadwyżki.
Jednak w warunkach epidemii planowany deficyt budżetu wyniesie ok. 156 mld euro. Ktoś kiedyś będzie musiał za to zapłacić. Nie brak katastroficznych opinii, że koszty mogą być porównywalne z wydatkami na zjednoczenie Niemiec. To wyzwanie dla obecnego modelu państwa opiekuńczego opartego na zasadach społecznej gospodarki rynkowej. Lewica pragnęła jeszcze przed kryzysem ten model znacznie pogłębić. Teraz chce go co najmniej utrzymać, sięgając do kieszeni bogaczy.
– Jest to nowa odsłona starej niemieckiej debaty na temat nierówności społecznych – mówi „Rzeczpospolitej" Jochen Staadt , socjolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Jego zdaniem w obecnych warunkach spadku dochodów obywateli i zubożenia całego społeczeństwa takie postulaty mogą się okazać niezwykle nośne. W dodatku zbliżają mocno SPD do ugrupowania Lewica przed przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu.
Koalicja taka wspólnie z Zielonymi nie jest bez szans na rządzenie. – Obecnie rząd Merkel cieszy się wzrostem poparcia społecznego z powodu hojnej tarczy antykryzysowej, ale to może się zmienić do przyszłego roku – kontynuuje Staadt.
Tym bardziej że jak wynika z danych Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW), w ostatnich dwóch dekadach dla 70 proc. obywateli RFN zwiększyło się obciążenie z tytułu podatków oraz innych danin, podczas gdy 30 proc. najbogatszych mieszkańców Niemiec płaci mniej.