250 mln zł – taką kwotę przeznaczy rząd w pierwszej transzy nowego programu na inwestycje w tereny, gdzie niegdyś funkcjonowały PGR-y. Pomysł został oficjalnie zaprezentowany 30 grudnia 2020 r., a ogłosili go na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i wiceminister spraw wewnętrznych Paweł Szefernaker. Program powstał w MSWiA i zakłada, że wnioski mogą sięgać od 50 tys. zł do 5 mln zł. Dla niektórych mniejszych, biedniejszych gmin będą to ogromne środki w kontekście ich rocznych możliwości inwestycyjnych. Jest to istotne zwłaszcza na terenach, na których inwestycji brakowało. Są to sprawy „pierwszej potrzeby", jak kanalizacja, drogi, chodniki i tak dalej. Nabór wniosków potrwa do 12 lutego 2021 r. I jak słyszmy, już teraz jest duży odzew. – Tylko 4 stycznia, pierwszego dnia, gdy program wystartował do MSWiA, trafiło ponad 100 zapytań od samorządowców i obywateli – mówi nam Paweł Szefernaker. Rząd szacuje, że w pierwszej transzy – bo mogą być kolejne – wsparcie trafi do kilkuset gmin, w zależności od tego, na jakie kwoty będą składane wnioski. – W ciągu 12–24 miesięcy będzie widać różnicę – mówił w trakcie konferencji premier Morawiecki.

Projekt nie tylko ma poprawić jakość życia ludzi, którzy borykają się od lat np. z brakiem kanalizacji w swojej gminie. Jak już pisała „Rzeczpospolita", projekt jest też ważny dla Zjednoczonej Prawicy w kontekście długofalowej strategii obejmującej m.in. wybory w 2023 r. Dlaczego? PiS za jeden z kluczowych elementów, który przyczynił się do tego, że partia zdobyła władzę po raz drugi, uznaje wiarygodność w realizowaniu obietnic, które zmieniają życie ludzi w konkretny sposób. Politycy partii rządzącej mówią o tym w specjalny sposób – „rewolucja godności". Ten termin pojawia się często w wystąpieniach przedstawicieli partii. Flagowym takim programem jest oczywiście 500+. Ale pomysł dotyczący PGR-ów ma być kontynuacją tego rdzeniowego dla PiS wątku w nowej pandemicznej rzeczywistości. Oczywiście na dużo mniejszą skalę, ale nasi rozmówcy zwracają uwagę, że niewielka nawet zmiana na niedoinwestowanym od lat terenie będzie bardzo rezonować. I pozwoli dotrzeć zarówno do nieaktywnych ludzi, którzy stracili wiarę w politykę, państwo, jak i podjąć rywalizację na nowych polach – u ludzi, dla których liczy się przede wszystkim wrażliwość społeczna.

W założeniach zasięg i oddziaływanie programu mają powiększyć też to, że w obecnych warunkach rośnie znaczenie agroturystyki i liczne są sytuacje, gdy ktoś np. z dużych miast odwiedza chociaż na moment tereny poza swoim miejscem zamieszkania.

Co o tym programie sądzą przedstawiciele opozycji? – Dobrze znam te tereny, bo jestem z regionu, który się do tego programu kwalifikuje. Ten pomysł to plaster na ogromną ranę. W niektórych gminach dochody spadną o – średnio – 3 mln zł. A średnio z tego programu gmina może liczyć na zaledwie 400 tys. zł – mówi nam Dariusz Standerski, który zajmuje się projektami legislacyjnymi w Lewicy. – Rząd zostawił samorządy w walce z kryzysem gospodarczym w pandemii i próbuje zastosować PR-ową sztuczkę w postaci tego niewielkiego programu – podkreśla Standerski.