Zdecydowanie w tym konflikcie popiera Tuska co czwarty ankietowany, kolejne 23 proc. uważa, że "raczej ma rację". Tylko po 11 proc. badanych wybrało odpowiedzi "raczej prezydent" lub "zdecydowanie prezydent". Jednak najwięcej osób - 30 proc. - stwierdziło, że nie wie, po czyjej stronie jest racja.
Co takiego się stało, że Radosław Sikorski musiał tak nagle wracać z Brukseli na rozmowę z prezydentem? Kto za to ponosi odpowiedzialność? Co zrobić, by więcej bez ważnych powodów nie wprowadzać w konsternację unijnych dyplomatów? – w przyszłym tygodniu te pytania mają paść na posiedzeniu Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, która chce wyjaśnić poniedziałkowe zajście.
Pałac Prezydencki podkreśla, że nagłe przerwanie wizyty ministra w Brukseli było wyłącznie jego inicjatywą. Anna Fotyga, szefowa Kancelarii Prezydenta, która rozmawiała z Sikorskim, zapewnia, że nie precyzowała godziny spotkania.
– Winę za zamieszanie wokół mojego powrotu ponoszą urzędnicy prezydenta. Mam wrażenie, że Lech Kaczyński znowu został wprowadzony przez nich w błąd – mówi jednak Radosław Sikorski. Wyjaśnia, że Lech Kaczyński sądził, iż minister prosto z Kijowa poleci do USA. Służby głowy państwa były jednak uprzedzone, że Sikorski nie ma takich planów.
Politycy PO chcą, by sytuację wyjaśniła Komisja Spraw Zagranicznych. – Napięcia z Pałacem Prezydenckim są coraz bardziej irytujące. Tym bardziej że zaczynają angażować uwagę europejskich dyplomatów i szkodzić naszemu wizerunkowi – mówi Robert Tyszkiewicz (PO), wiceprzewodniczący komisji. – Nie może być tak, że urzędnicy prezydenta bez powodu angażują jego autorytet i nadużywają nadzwyczajnych procedur.