Nieakceptowana przez Tuska kandydatka to Joanna Strzelec-Łobodzińska. Pawlak ominął blokadę premiera, czyniąc ją swoim doradcą, a sektor którym miała się zająć powierzył jednemu ze starych wiceministrów Dariuszowi Bogdanowi. Wiadomo jednak, że w praktyce to Strzelec-Łobodzińska będzie pełnić jego obowiązki.

- Do poszerzenia kompetencji wiceministra Dariusza Bogdana o górnictwo i energetykę nie potrzeba kontrasygnaty premiera - tłumaczy rzeczniczka ministerstwa gospodarki Agnieszka Gapys.

- To, że Strzelec-Łobodzińska będzie sterować energetyką z tylnego siedzenia, nie ulega wątpliwości. Bogdan kompletnie się na tym nie zna i nigdy nie miał z tym do czynienia, a poza tym on w ogóle jest mało decyzyjny. Jego rola będzie się sprowadzać wyłącznie do dawania twarzy i składania podpisów pod dokumentami podsuwanymi przez Strzelec-Łobodzińską. Tusk chciał być cwany, ale Waldek to stary lis i wyprowadził go w pole - cieszy się współpracownik Pawlaka.

Kancelaria Premiera od trzech miesięcy zwodziła Pawlaka, tłumacząc się, że Strzelec-Łobodzińską sprawdzają służby specjalne. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że Tusk po prostu jej nie akceptował. - Po pierwsze, śląska Platforma chciała mieć na stanowisku wiceministra ds. gospodarki kogoś bliższego swojemu środowisku. Poza tym Strzelec-Łobodzińska za rządów PiS była prezesem spółki energetycznej Turon. To, delikatnie mówiąc, też nie budziło euforii w Kancelarii Premiera - tłumaczy informator serwisu w PSL.