„Rz” dowiedziała się, że Dorn wygłosi długie przemówienie, w którym będzie się bronił i oskarżał. Historia wyrzucania byłego marszałka z PiS trwa już prawie rok. 16 listopada 2007 roku został zawieszony w prawach członka. I choć wszystko wskazuje na to, że dzisiaj zostanie wyrzucony z partii, polityczne zamieszanie wokół tej decyzji trwa.
W piątek Dorn otrzymał pismo z zaproszeniem na posiedzenie zarządu. Poinformowano go, że będzie tam rozpatrywany wniosek prezesa PiS o wyrzuceniu go z partii. Pismo podpisał Joachim Brudziński, przewodniczący zarządu głównego partii. Także w piątek Brudziński powiedział PAP, że nie zwoływał posiedzenia tego gremium na wtorek. Dodał, iż nie wie, by wniosek w sprawie Dorna był już gotowy. – To pan Brudziński nie wie, co podpisuje? – ironizuje Dorn.
Brudziński nie odbierał wczoraj telefonów.
To nie koniec zamieszania. Przemysław Gosiewski, szef Klubu PiS, stwierdził wczoraj w Kielcach, że zarząd zajmie się we wtorek sytuacją Dorna, jeśli rzecznik dyscyplinarny Karol Karski przedstawi wniosek. Tymczasem, jeśli sprawę wyrzucenia kogoś z PiS rozpatruje zarząd, to rzecznik dyscypliny odczytuje tylko wniosek przygotowany przez prezesa. – Władze partii wybrały tę drogę usunięcia mnie z PiS, a nie przez sąd dyscyplinarny, bo po decyzji zarządu natychmiast przestaję być członkiem partii, a odwołanie nie wstrzymuje decyzji – mówi Dorn.
Wieczorem rzecznik PiS Adam Bielan powiedział „Rz”, że wniosek będzie rozpatrywany.